Tamtego dnia nie miał ochoty kompletnie na nic. Na spacer, rysowanie, malowanie, pisanie... na nic. Miał ochotę leżeć i patrzeć w sufit, co w ogóle mu się nie podobało. Nie znalazł żadnych nowych przyjaciół, nie miał nawet zwykłych znajomych, a nawet chomika, któremu mógłby wyczyścić klatkę.
Westchnął. Co tu zrobić?
Wyjrzał przez okno. Słońce chyliło się ku zachodowi, na ulicach pojawiało się coraz mniej ludzi.
Ale za to przybywało kilku innych, dość ciekawie wyglądających. Wszyscy zmierzali w jedno miejsce - do kasyna.
Jeff jeszcze nigdy tam nie był. Nigdy nie interesował go hazard, nie pamiętał nawet, kiedy ostatnio grał w karty. Nigdy nie był w kasynie.
Jeffrey stwierdził, że przyszła pora na ten pierwszy raz. Ubrał swój płaszcz i wyszedł z domu, skierował się prosto do kasyna.
Kiedy wszedł do środka oszołomiła go liczba przeróżnych gier - nawet nie wiedział, że jest ich aż tyle!
Wszędzie były kolorowe światła, tu siedziały damy grające w pokera, a tam znowu panowie, którzy prowadzili walkę o leżące na stole pieniądze. Tam znowu ktoś cieszył się z wygranej, tam ktoś inny przeklinał porażkę.
Jeffrey'owi spodobało się to miejsce. Było kolorowe i wypełnione wieloma emocjami, które wyczuwał każdą częścią swojego ciała.
Ale skoro już zobaczył, jak to wygląda, to wypada wrócić do domu. Nawet gdyby chciał w coś zagrać, to z kim?
<Ktoś?>