wtorek, 1 maja 2018

Od Shina do Alice


Obudziłem się koło ósmej rano, spojrzałem na Alice wtuloną we mnie, odsunąłem ją trochę i pocałowałem ją delikatnie w usta, następnie zbliżyłem swoje wargi do jej ucha.
- Wstajemy piękna, musimy wstawać. - Szepnąłem, zaczęła się kręcić, nagle wykonała gwałtowny ruch, uderzała mnie w klatkę piersiową i zwaliła z łóżka, wypuściłem głośno powietrze, następnie usłyszałem budzącą się Alice, zaczęła się rozciągać. 
- D-dzień dobry. - Otworzyła oczy i zaczęła szukać mnie wzrokiem. - S-shin gdzie jesteś? - Czułem w jej głosie zmartwienie i strach.
- J-jestem na dole. - Podniosłem rękę ku góry i machałem. - Tutaj kochana. 
- C-co ty robisz na dole? - Wysunęła się zza próg łóżka i spojrzała na mnie z góry. 
- Jakby to powiedzieć, w nocy przewaliłem się na bok i walnąłem w podłogę. - Uśmiechnąłem się, ona zamiast coś powiedzieć po prostu zeszła z łóżka i się przytuliła do mnie.
- Nie zostawiłeś mnie, dziękuję. - Pocałowała mnie w policzek. - Jaki na dzisiaj plan? 
- Zrobimy śniadanie, spakujemy się, trochę posiedzimy i na pociąg - Pogłaskałem dłonią jej policzek, ona się w nią wtuliła.
- Pociąg? Nie mieliśmy czasem samolotem lecieć? - Spojrzała na mnie zdezorientowana trochę.
- Przepraszam, odwołali nam lot, dlatego pojedziemy pociągiem, mamy cały przedział dla siebie, spędzimy czas razem. - Złapałem lewą ręką jej plecy, prawą pod jej tyłkiem i wstałem mając ją na ramionach. - Ale wpierw się ubierzemy. - Uśmiechnąłem się do niej przechylając lekko głowę. 
- Tylko dla nas? - Spojrzała na mnie z zaciekawieniem w oczach. - Z chęcią, ale będzie jedzenie, prawda?
- Jasne, zadbałem o to, jakby nie było to by świadczyło, że cię nie znam. - Puściłem ją z ramion pozwalając dotknąć jej nóżką podłogi i stanąć samej, następnie przysunąłem ją do siebie i przytuliłem do swojej klatki piersiowej. - Kocham cię Alice.
- Ja ciebie też kundelku. - Objęła mnie w pasie. - Teraz się ubierzemy, następnie zrobimy razem śniadanie, dobrze? - Pokiwałem tylko głową. Zacząłem się ubierać, kątem oka patrzyłem na poczynania piękności, jej ciało było takie piękne, ciągnęło mnie do niej, ale musiałem się powstrzymać, wiedziałem, że potem się zabawimy, teraz nie ma na to czasu. Już gotowy poszedłem do kuchni i zaczekałem na nią, wyszła w swoim normalnym stroju, była przepiękna. Otworzyliśmy lodówkę, zostały nam tylko parówki, ketchup i masło. 
- Kochany, robiliśmy wczoraj zakupy, prawda? - Spytała mnie trykając w żebro.
- Zrobiliśmy, ale wzięliśmy wyłącznie składniki na obiad. - Opuściłem głowę w dół. - Przepraszam cię, nie minęło kilka sekund a poczułem jej dłonie na swoich policzkach, które uniosły moją twarz ku górze.
- Nic się nie stało, zjedzmy teraz razem te parówki. - Uśmiechnęła się do mnie i wzięła produkt z lodówki, otworzyła je, ja nalałem wodę do garnka, następnie rzuciła je do naczynia i postawiłem je na palniku, zapaliłem. Usiadłem przy stole, tym razem to ja miałem czekać, przyjemna odmiana nawet, ale nudna. Wstałem z krzesła zbliżyłem się do niej od tyłu i przytuliłem, zacząłem masować jej piersi.
- S-shin... Potem się zabawimy, ale teraz nie mamy czasu. - Zaczęła szybciej i nerwowo oddychać, odsunąłem się od niej, po zrobieniu tego dostałem całusa w policzek. - Dziękuję, że zaczekasz na to. 
Znów usiadłem na stołku i zacząłem patrzeć się na ten obłędny tyłeczek, który wczoraj mnie dotykał. Nie mogłem zapomnieć tych chwil, rozpalały mnie wewnątrz, w pociągu się zabawimy, jestem tego pewien. Przyniosła talerze z dwiema parówkami na każdym i odrobiną ketchupu oraz chlebkiem żytnim. Przysunąłem się do niej i zacząłem ją karmić, uśmiechnęła się tylko na to. Nawzajem się karmiliśmy, po zjedzeniu i wspólnym zmywaniu zaczęliśmy się pakować. Ja wsadziłem ubrania, pożywienie, karty do gry i wiele innych rzeczy do swojej walizki, Alice za to spakowała podobnie tylko dodała do tego pluszaka. Usiedliśmy razem na łóżku i zaczęliśmy czekać rozmawiając co będziemy robić w pociągu. Szybko dosyć nam minął czas, wyszliśmy z budynku, wsiedliśmy do taksówki i pojechaliśmy na peron, zdążyliśmy dziesięć minut przed czasem, był to nawet dobry zbieg okoliczności, tylko dziesięć minut czekania i nasz pociąg do Hogwartu przyjedzie. Wsiedliśmy spokojnie, położyliśmy walizki, usiedliśmy wygodnie, wyjąłem karty i spojrzałem na Alice. 
- Może tak zagramy w pokera? - Wyjąłem karty z pudełka i zacząłem tasować.
- Jakiś zakładzik Shin? - Uśmiechnęła się do mnie. - Może by tak rozbieranego pokera? 
- Po jednej rzeczy i gramy do końca, nawet jak ja będę goły. - Pocałowałem jej policzek.
- D-dobrze, ale wpierw zamów coś do jedzenia. - Wedle jej życzenia zadzwoniłem po obsługę, kilka dań mięsnych przywieźli, teraz nie mieliśmy przeszkód by grać w tego rozbieranego i się potem zabawić. Rozgrywka stale ruszała ku przodu, czasem specjalnie przegrywałem by nie być dłużny Alice, zorientowałem się dopiero jak zostałem w samych bokserkach a ona w staniczku i majteczkach.
- Gorąco tutaj, prawda?
- Masz rację, może tak zdejmiesz ostatnią część i się odprężysz? - Zaproponowała mi, wiedziałem, że ona się boi, tu coś nie grało, chyba wiedziała, że przegra, ale sam nie byłem lepszy miałem dwie pary, mała szansa jest, że posiada jedną parę, ale warto spróbować.
- S-sprawdzam kotek. - Zaczerwieniła się i pokazała karty, moim oczom ukazała się jedna para, wygrałem, wstała, podeszła do mnie i poprosiła bym rozpiął jej stanik, bo sama nie dosięga, z przyjemnością zrobiłem tą czynność. Usiadła ponownie naprzeciwko mnie, te jej piękne piersi, z chęcią bym je pocałował sprawiając przyjemność damie mojego serca. Zaczęła się następna rozgrywka, tym razem zakończyła się ona remisem, postanowiliśmy obydwoje na raz zdjąć bieliznę. Moim oczom ukazała się piękna szparka dziewczyny, byłem w niej już dwa razy, ale chcę jeszcze niezliczoną razy, chcę sprawić jej tyle przyjemności. Nagle Alice rzuciła się na mnie powaliła mnie na siedzenie i stała nade mną. 
- Shin, na sto procent jesteśmy sami? - Spytała czerwona jak burak, nie wiedziałem co odpowiedzieć, ale rozumiałem jej obawy.
- Spokojnie kochanie zaufaj mi, ani razu cię jeszcze nie oszukałem, prawda? - Pocałowałem ją w usta. 
- P-prawda. - Odwzajemniła mój pocałunek, lewą ręką zacząłem schodzić na dół, prawą dłonią dotykałem jej tyłka i przyciągałem do siebie, natomiast moje usta leciały ku piersią. Zacząłem je wpierw delikatnie ssać, słyszałem jej ciche jęki, zacząłem delikatnie podgryzać jej sutki, położyła dłoń na mojej głowie i zaczęła głaskać, przyssałem się bardziej, dyszała szybciej i głośniej.
- W- wejdź we mnie proszę. - Oparła się ramionami o naprzeciwko mnie siedzenie i wystawiła tyłeczek, nie mogłem się powstrzymać, ale muszę to jakoś delikatnie zrobić. Podszedłem do niej złapałem delikatnie biodra oparłem swój tors o jej, pocałowałem ją w szyję i zacząłem szeptać do ucha.
- Spróbuję być delikatny, obiecuję, zaufaj mi. - Czule powiedziałem przygryzając delikatnie jej ucho, przestała się stresować, zaczęła być bardziej spokojna, lubiłem ją taką, teraz mogłem spokojnie sprawiać jej przyjemność. Bezceremonialnie wszedłem w nią pewnym ruchem, na chwilę zastygłem w miejscu czekając na jej uspokojenie, sama zaczęła powoli ruszać tyłkiem, podniecała mnie, również zacząłem brać udział w tej zabawie, do granic w nią wchodziłem, chciałem by miała najwięcej przyjemności, nie mogę sobie wybaczyć jeśli tego nie zrobię. Kolejne minuty mijały, było słychać nasze jęki i uderzanie moich jąder o pośladki dziewczyny, Wreszcie poczułem jak jej norka zaciska się na moim kutasie, zapewne dostała orgazmu, to sprawiło, że również dochodziłem, musiałem szybko z niej wyjść, pośpiesznie wydostałem penisa i podszedłem do ust Alice, nie czekałem długo jak się domyśli o co chodzi. Wzięła go w połowie do buzi i zaczęła ssać, po kilku sekundach wystrzeliłem w jej buzi, zlizała wszystko co się dało, nawet resztki z mojego sprzętu, po tym wszystkim tylko się oblizała, usiadłem na siedzeniu i oparłem głowę o ścianę, obok mnie usiadła piękność i zaczęła się uśmiechać, Nim się zorientowałem poczułem rękę na mikrusie oraz ruchy w górę i w dół. Zaczął stopniowo rosnąć, gdy był w połowie swoich normalnych rozmiarów dziewczyna się nachyliła, zamierzała go zacząć ssać, ale zatrzymała się na moment. Ujrzałem u niej chytry uśmieszek, poprawiła włosy, poczułem jej język na nim, była taka dokładna, tyle przyjemności za pomocą języka, Obłędna z niej osoba, na resztę życia, nie oddam jej nawet kosztem własnego życia. Mój przyjaciel już wrócił do poprzedniego stanu rzeczy, usiadła mi na kolanach, nabiła się na niego i zaczęła ruszać rytmicznie biodrami. Nie musiałem długo czekać aż przeszyję ją i mnie spazm przyjemności, cudowne uczucie, każdą noc chcę z nią być, nie na baraszkowaniu, na opiekowaniu się nią, opadła bezwładnie na mnie, zacząłem całować ją po policzku, następnie usta. Po kilku chwilach również zaczęła mnie całować, tylko oderwała się od moich ust i pocałowała mnie w czoło.
- Na teraz wystarczy Shin, jestem teraz zmęczona, prześpijmy się, ale wpierw ubierzmy się. - Ten pomysł był dobry, obsługa mogła nas obudzić by wysiadać, to mogło być trochę kłopotliwe dla niej i dla mnie, wyszedłbym na oszusta w jej oczach. Ubrałem się, Alice zrobiła to samo, spojrzałem na nią, podszedłem i poprawiłem jej kokardkę. - Dziękuję, teraz spać. - Usiadłem przy oknie, oparłem bok twarzy o ścianę, przytuliła się do mojego boku, poczułem bijące od niej ciepło, było niezwykłe, poczekałem aż Alice uśnie, w końcu sam postanowiłem też się przespać, Podczas spania czułem jej ścisk na moim ciele, jak wbija paznokcie w moje ciało. Nagle się obudziłem, delikatnie otrząsnąłem odruchowo swoje ciało, na szczęście nie obudziłem jej, wyjąłem telefon z kieszeni i spojrzałem na godzinę, za godzinę będziemy na miejscu. Pocałowałem ją w usta, rozbudziła się delikatnie darząc mnie uśmiechem.
- Gdzie jesteśmy? - Przetarła rękoma swoje śliczne oczka. - I która godzina?
- Jesteśmy już blisko, jest szesnasta, za godzinę będziemy na miejscu. - Pogładziłem jej głowę moją prawą ręką. - Wybacz, że tak wcześnie cię obudziłem, ale chciałem byś była rozbudzona w pełni.
- Nic się nie stało, ale przy tobie zawsze się czuję na nogach, nie ważne gdzie będziemy, byle tylko przy twoim boku. - Pocałowała mnie w czoło. - Martwię się o ciebie, nie wiem czy dasz sobie radę jeśli sam będziesz w poczekalni, chciałabym z tobą tam pójść. - Trochę posmutniała na twarzy, pogładziłem jej policzka.
- Będziesz mogła, jesteś od wczoraj moim menadżerem, pójdziesz zemną wszędzie, pamiętaj. - Złapałem ją za nosek i lekko pociągnąłem.
- Będę miała zyski?! Nie musiałeś, muszę odmówić... - Wtedy jej przerwałem kładąc palec na jej ustach.
- Nie musisz nic mówić, chcę tego, ale i kilku innych rzeczy, ale potrzebujemy na to czasu. - Przytuliłem ją do siebie. 
- Czasu... Na jakie rzeczy? - Podniosła swój wzrok na mnie, nie mogłem przemilczeć tego pytania, kłamstwo nie wchodziło w grę, to ma być uczciwy związek, nie żaden na kłamstwie i braku zaufania. Wtedy pociąg stanął, usłyszeliśmy przez głośnik, że wysiadka. Posłusznie wzięliśmy bagaże i pośpiesznie wyszliśmy z pociągu, Zamówiliśmy najbliższą taksówkę, podaliśmy nasz punkt docelowy, hotel pięciogwiazdkowy, jeden z najlepszych w tym mieście, zarejestrowaliśmy się, wzięliśmy klucz, wjechaliśmy na piętro, otworzyliśmy drzwi i się rozgościliśmy. Zostawiła walizki wewnątrz pomieszczenia przy wejściu, rzuciła się na ogromne łóżko, idealne dla nas, mogłem z nią spokojnie spać nie bojąc się, że spadnę. Na środku spać z nią wtuloną w siebie, jaki mężczyzn by tego nie chciał? Każdego nazwę debilem jeśli spróbuje dotknąć mój skarb, moje cudo, moją miłość. Nie stracę jej, będę najlepszym z najlepszych, to mnie pokochała, nikogo innego, zostałem kimś ważnym a ona dla mnie, nie jestem samotny jak kiedyś, moja gra bije miłością i szczęście, nie smutkiem i monotonnością. W chwili gdy zmierzyłem pomieszczenie wzrokiem ujrzałem fortepian. Odruchowo podszedłem, ale skierowałem w połowie wzrok na Alice, zapraszała mnie palcem do siebie. Zrezygnowałem z fortepianu, ona jest ważniejsza, fortepian zaczeka, ale nie miłość, nie może czekać na mnie. Podszedłem do łóżka, położyłem się obok niej, oddałem swoje ramię jej, od razu się przytuliła, była słodziutka jak brzoskwinka. Przytuliłem ją bliżej siebie, teraz leżała na mnie, patrzyliśmy dosyć długo w swoje oczy, głębia jej oczu była taka wciągająca, hipnotyzowała. Nie potrafiłem się oprzeć tej dziewczynie, nawet jakbym błagał boga, to jest niewykonalne, słodka, ostra, wyjątkowa, cud, że ją spotkałem, to wszystko dzięki kasynu. Musiałem przerwać tą ciszę, rozumieliśmy się bez słów, obydwoje czuliśmy to samo i odwzajemnialiśmy to uczucie, byliśmy idealną parą według mnie. Spełnię prośbę mamy, ale muszę mieć dobrą chwilę, bez tego nie pójdzie tak romantycznie i wspaniale.
- Piękna, może gdzieś teraz wyjdziemy i może koło północy przetestujemy to łóżko?
< Alice? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz