czwartek, 3 maja 2018

Od Alice do Shina


Przyglądałam się z góry ciemnowłosemu, który jak zahipnotyzowany przyglądał się od dłuższego czasu mojej osobie. Nie ukrywam, że niezmiernie podobała mi się ta adoracja, lecz w pewnym sensie, była również na swój sposób zawstydzająca. Pomysł, dotyczący wyjścia na miasto, całkiem mi się podobał. Złożyłam krótki pocałunek, na ustach chłopaka.
- Ruszajmy na zakupy! - stwierdziłam podekscytowana, podnosząc się do góry. Wciąż w rozkroku siedząc w okolicy pasa mężczyzny, klasnęłam w dłonie. - Musimy znaleźć jakieś smaczne przekąski na wieczór... - dodałam tylko, uśmiechnięta.
- Kochana, czego byś nie zapragnęła, w tym hotelu zostanie ci to podane... - odparł Shin, unosząc delikatnie kąciki swych ust. Nim się obejrzałam, korzystając z okazji, przewrócił mnie na plecy, tym samym pozwalając sobie znaleźć się nade mną. - Co nie zmienia faktu... Że wieczorem, rzeczywiście możemy się zmęczyć... - dodał cicho, delikatnie podwijając mą koszulę. Nim zdążył sięgnąć wyżej, powstrzymałam jego ruchy, lekkim pstryknięciem w policzek.
- Skarbie, jeśli teraz zaczniesz, wątpię, czy tak łatwo zostaniesz wypuszczony na dwór... - zaśmiałam się cicho, wplatając swe palce w atramentowe włosy chłopaka. - Mój piesku, nagrodę dostaniesz dopiero po spacerku. - skwitowałam krótko, czując, jego ciepły oddech na swej szyi. Uśmiech, jakby z automatu mu się poszerzył. Widocznie czekał na takie zapewnienie...
Po kilku minutach, które spędziliśmy na generalnym ogarnięciu walizek, w końcu mogliśmy wyjść z pokoju. Wraz z dwiema, starszymi kobietami zjechaliśmy na dół windą, skąd z kolei udaliśmy się do dużych drzwi. Jak można było się spodziewać, wokół, w samym centrum Nowego Jorku panował ogromny gmach, który dosłownie zmusił mnie psychicznie, jak i fizycznie do bliższego trzymania się chłopaka. W trakcie naszej drogi, dyskutowaliśmy na przeróżne tematy, dotyczące głównie konkursu, jak i podziwu w stosunku do nowoczesnej architektury. Od czasu do czasu, wchodziliśmy również do sklepów z odzieżą, w celu przyjrzenia się dokładniej ciuchom z wystawy, lecz ostatecznie wychodziliśmy z nich bez dodatkowych toreb. Całkiem ciekawa moda panuje aktualnie w naszym społeczeństwie, lecz zdecydowanie, nie jest ona w moim typie. Szczerze wolę, swój aktualny styl bytu. Piesek w trakcie naszego spacerku, zachowywał się nadzwyczaj grzecznie, okazjonalnie rzecz jasna komplementując moją osobę, czy odzywając się jakimś miłym słowem. Doprawdy, czasami doprowadzał mnie do śmiechu swym zachowaniem, które zapewne miało swe źródło w złożonej mu obietnicy co do nocy. Przez przynajmniej godzinę, kroczyliśmy tak ciesząc się zarówno sobą, jak i otaczającymi nas atrakcjami. Chyba dawno nie byłam do tego stopnia szczęśliwa, by przez bite kilkanaście minut, me usta spowijał uśmiech. Każdej pannie, która śmie spojrzeć z wymalowanym zainteresowaniem na mojego pieska, wypalę prostego kopa, by następnie móc wydłubać obie gałki oczne. Z kolei lafiryndy, chcące się do niego zbliżyć, własnoręcznie zakopię żywcem...
Westchnęłam głośno, rozglądając się po pobliskich sklepach. Mą uwagę, zwrócił na siebie ten, z chyba najbardziej kolorową wystawą jaką dane mi było w swym życiu widzieć. Nie czekając zbyt długo, zaciągnęłam chłopaka za sobą, pod samą szybę. Schyliłam się delikatnie.
- Ten strój, jest genialny! - stwierdziłam, wskazując na cały komplet. Stonowany w czerni, jak i czerwieni strój, z wieloma dodatkami, niemalże od razy zmusił mnie do wkroczenia za progi lokalu.
- A-Alice, nie wiem czy... - urwał, gdy spostrzegł moje gwałtowne zatrzymanie się w miejscu. Zbladłam nieco, rozglądając się po pomieszczeniu. Za dużo... Za dużo...
- Co to za miejsce? - zapytałam, wlepiając szybko wzrok w podłogę, nie chcąc oglądać tych wszystkich, przeważnie nagich fotografii osób. Shin zrobił kila kroków w przód, by stanąć naprzeciw mnie. Delikatnie uniósł mój podbródek do góry, uśmiechając się przy tym ciepło.
- Alice, powiem ci tyle... Lepiej nie patrz na te kalendarze po lewej. - przestrzegł tylko, na co ja ufna, skinęłam głową. Zabrałam głębszy wdech, zwracając się tyłem do wskazanych słownie obrazków. Kątem oka, wciąż śledziłam wzrok Shin'a, rozglądającego się po asortymencie, całkiem dużego sklepu. Postąpiłam podobnie, czego od razu, wpół pożałowałam. Więcej cycków i wielkich tyłków na ścianach... Wprost idealnie. Zmrużyłam nieco powieki, gwałtownie przysuwając do siebie chłopaka, poprzez uchwyt za kurtkę. Wlepiłam w jego osobę, przepełniony chęcią mordu wzrok.
- W takim razie, ty nie patrz się na stronę prawą. - syknęłam, wspominając o przepięknych kalendarzykach, tym razem w specjalnej wersji dla panów. Cichy śmiech, odpowiedział mi niemalże od razu.
- Może przejdźmy od razu na dział z ubraniami, dobrze? - zaproponował, na co niemalże od razu skinęłam głową. W ciągu kilku sekund, udało nam się dotrzeć na umówiony obszar sklepu. Shin, rzecz jasna został zmuszony iść stroną "dla pań", podczas gdy ja, kroczyłam ścieżką "dla panów". Nie będzie mi ten zbereźnik jakiś lafirynd oglądał, na które z resztą nawet nie zwracałam tymczasem szczególnej uwagi... Niemalże od razu, z pomocą miłej ekspedientki dobrałam do swojego rozmiaru odpowiednią sukienkę, jak i całą resztę. Podekscytowana, przyglądałam się swojej osobie w lustrze, jednocześnie bacznie pilnując zasłony, by Shin nawet nie śmiał się mnie w podobnym stroju podglądać. Dopiero wieczorem, będzie godzien napawać się mym wyglądem. Nie chcąc zmuszać dłużej chłopaka do czekania, zaczęłam przebierać się w normalne rzeczy. Gdy stałam już w samej bieliźnie, chcąc brać się rzecz jasna za przyodziewanie normalnych ciuchów, niespodziewanie, ze spokojnie wykonywanych czynności wytrącił mnie stanowczy ruch zasłony. Nim się obejrzałam, Shin znalazł się w środku, uprzednio zasłaniając za sobą materiał. Zbladłam nieco.
- Czego ty tu? - zapytałam cicho, jednak z wyczuwalnymi pretensjami w stosunku do chłopaka. Odruchowo, zasłoniłam się w połowie, wciąż nie ubraną koszulą.
- Każesz mi tyle na siebie czekać, ostatecznie nawet się nie ukazując w tym fikuśnym wdzianku? - powiedział, ze smutkiem w głosie. Zarumieniłam się niemalże w momencie.
- Co nie zmienia faktu, że miałeś grzecznie czekać na zewnątrz! - oparłam się o ścianę, chcąc najlepiej, jak najszybciej się w nią wtopić. Shin, z nagle objawionym uśmiechem, zaczął zbliżać się wprost do mnie. Znieruchomiałam w momencie, gdy ten stanął na tyle blisko, bym mogła ponownie wyczuć jego ciepły oddech, tym razem w okolicach ucha. Przełknęłam głośniej ślinę, czując, jak serce zaczyna mi o wiele szybciej bić.
- Shin... pocze- - zaczęłam, choć nie dane mi było skończyć, przez jego nagłe wpicie się w moje usta. Jednocześnie, na swych biodrach wyczułam opuszki palców chłopaka, które z sekundy na sekundę, wędrowały coraz niżej. Owinęłam swe ręce wokół szyi ciemnowłosego, ostatecznie, jednak nie potrafiąc się powstrzymać od przyjemności. Dopiero gdy jego usta oderwały się od moich i zaczął je kierować zdecydowanie niżej, wstrzymałam ruchy chłopaka stanowczym trąceniem. 
- Błagam, przestań... - wyszeptałam, patrząc z góry na jego osobę. Uniósł na mnie swe nieco zawiedzione, choć widocznie wyrozumiałe spojrzenie. Schyliłam się nieco, składając krótki pocałunek na czole chłopaka. Stanął grzecznie obok, jedynie przyglądając się moim poczynaniom. Nie miałam z tym żadnego problemu, w końcu... Chyba nie miałam przed nim niczego do ukrycia. Gdy tylko byłam gotowa, ubrana w swe codzienne ciuchy, wraz z chłopakiem zbliżyłam się do kasy. Ignorując oferty sprzedawczyni, związane z jakże atrakcyjnymi sprzętami, jedynie zapłaciłam za całość, by następnie wraz z chłopakiem udać się do wyjścia. Podróż powrotna, również minęła nam całkiem szybko, głównie na rozmowach. Choć z zewnątrz nie było tego po mnie widać, wewnątrz nieustannie wypełniał mnie niepokój. Czułam czyiś wzrok na swojej osobie... Przez bite, paręnaście minut. Cholerne, kobiece przeczucia. Czy raczej wymysły, bo tak też mogło być. Nie chcąc zamartwiać niepotrzebnie Shin'a, przemilczałam trochę droczącą mnie kwestię. To wszystko, musi mieć swe źródło, w mej nadmiernej, czy też zbyt pobudzonej czujności, wśród tłumów. Choć zdarza mi się w takich sytuacjach zwyczajnie panikować, nie da się ukryć, że przewrażliwienie w stosunku do otoczenia, również wchodzi na najwyższy z możliwych poziomów. Starając się jak najlepiej ignorować swoją chorą psychikę, ostatecznie, jakoś udało mi się dojść do hotelu, bez żadnych wzmianek, czy niepotrzebnych gestów dotyczących zmartwień. Od razu skierowaliśmy się do swojego pokoju, gdzie też ze względu na późną godzinę, zarówno ja, jak i chłopak zajęliśmy się swego rodzaju - wieczorną rutyną. Dzisiejszego dnia, jako druga udałam się pod prysznic, pod pretekstem przymusu pogrzebania trochę w walizce, by znaleźć szczotkę do włosów. Sama jednak, zrobiłam to tylko po to, by móc w spokoju przebrać się do dzisiaj zakupionego stroju, by bez przeciągania móc się w nim zaprezentować. Przez przynajmniej dziesięć minut, zajęło mi przygotowywanie wszystkiego w idealny sposób, uwzględniając nawet ułożenie włosów. Nie da się ukryć, że gdyby nie fakt - zapewne -, zakazu chodzenia w takim stroju po mieście, ze strony Shin'a, bez problemu mogłabym przejść się w ów do kasyna. Całkiem zabawnie byłoby przyglądać się tępym spojrzeniom obcych facetów... Chryste, o czym ja myślę...
Westchnęłam głośno, spoglądając ostatni raz na swe odbicie w lustrze. Wykończeniem, miał być obwiązany przeróżnymi ozdobami kapelusz, lecz jak niedługo później się okazało - uszka i on, niezbyt chciały ze sobą współpracować. Przeklęłam w myślach, utrzymując przedmiot w dwóch palcach. "Trzeba będzie improwizować..." - stwierdziłam ostatecznie w myślach, otwierając delikatne drzwi od łazienki. Nie powiem, że aktualnie objawiona na twarzy chłopaka mina, jedynie wymalowała na mojej wyrazisty rumieniec. Uśmiechnęłam się delikatnie, jednocześnie, powolnym krokiem zbliżając się do siedzącego spokojne na łóżku chłopaka. Nim jednak sama zdążyłam dojść, moje swobodne ruchy przerwał gwałtowny ruch ciemnowłosego, którego celem było przyciągnięcie mnie szybciej do siebie. Padłam prosto na jego klatkę piersiową, uniesiona nieco ponad niego.
- Podoba ci się...? - podpytałam cicho, patrząc osobie pode mną, prosto w oczy. Za jednoznaczną odpowiedź, mogłam chyba uznać jego nagłą zmianę pozycji, w której tym razem to ja, znalazłam się niżej.
- Najciekawsze musi być ściąganie z ciebie, tego fikuśnego wodzianka... - zaśmiał się cicho, wypijając we mnie swe usta. Czułam wewnętrznie jego, wyraźnie emanujące napalenie. Pomyśleć, że trafił mi się tak niegrzeczny piesek... Właśnie za tą porywczość i możliwość w niektórych sytuacjach postawienia się, jest dla mnie tak cenny. Wiem, że nie mogę z nim zbłądzić, przez troskę, jaką nieustannie jestem obdarowywana. To... Nadaje naszej relacji sens. Nie potrafiąc się powstrzymać, pozbawiłam chłopaka górnej części garderoby. Z resztą, tylko w niej oraz bieliźnie, zdecydował się na ten moment pozostać. Nasze oddechy, z sekundy na sekundę przyspieszały, podobnie jak bicie serca, które biło w mej klatce piersiowej niczym oszalałe. W pewnym momencie, Shin gwałtownie oderwał się ode mnie, by równie stanowczym, choć delikatnym ruchem wznieść moje ręce ponad mą głowę. Przytrzymując je w okolicy nadgarstków, zawisnął parę centymetrów nade mną.
- Zaufaj mi... - powiedział, gdy moją twarz, spowiło ledwo zauważalne zdziwienie.
- Kocham cię... Czy mogłabym obdarzyć cię większym zaufaniem? - wyszeptałam tylko, przy tym lekko się uśmiechając.
Odwzajemnił mój drobny gest, by następnie postąpić z mym ciałem, w podobny sposób co w szatni. Tym razem, zaczął od zrobienia malinki po lewej stronie mej szyi. Naznaczając tym samym moje ciało masą pocałunkiem, stopniowo, zniżał się z odkrytego dekoltu, wprost do moich piersi. Jednocześnie sięgając w kierunku mej spódniczki, pozwolił sobie "uchylić" kawałek górnego materiału. Z wyrazistą namiętnością, zarówno ssając me piersi, jak i ulokowując swą dłoń w okolicach mego łona, nie mógł powstrzymać we mnie cichych jęków. Dodatkowe obezwładnienie, jakie fundowało mi uniesienie rąk, jedynie bardziej w tym momencie mnie podniecało.
- Shin... - wypowiadałam co chwilę jego imię, czując niewyobrażalną rozkosz, do której był w stanie mnie doprowadzić, zaledwie paroma ruchami. Gdy po paru minutach, jego intensywnego działania, dosłownie czułam że dochodzę, jak znikąd, objawił się nam dzwonek do drzwi. Zacisnąłem w momencie usta w prostą linię, wciąż widocznie zdyszana, gdy tylko pod wpływem odgłosu Shin zaprzestał swych działań. Nie potrafię ukryć, że wywołało to u mnie nie mały niedosyt... Chłopak podniósł się nieznacznie na łokciach, tym samym całkowicie odsuwając ode mnie swe dłonie. Zwróciliśmy wzrok ku drzwiom.
- A jeśli... Coś się sta- - urwałam gwałtownie, gdy nagle, z impetem do pomieszczenia wyparowały dwie postacie. Wlepiałam swój tępy wzrok z białowłosego mężczyznę, jak i czerwonooką kobietę... Nie wierzę własnym oczom! Żeby akurat teraz, tak nagle i jeszcze ONI?! Gdyby nie fakt, że oddzielały nas od nich delikatnie uchylone drzwi, chyba padłabym na zawał...
- Aaliceee! - dotarł do mnie w pewnym momencie głos ojca, który dosłownie przyprawił mnie w tym momencie o niemałe deszcze.
- Kim oni są, skąd cię znaj- - urwał, chyba dostrzegając przez drobną szparkę moją mamę. Nie da się ukryć, że w wielu aspektach jest do mnie podobna. Czy raczej, ja do niej. Chłopak, nie czekając, podniósł się do pionu i zajął się założeniem swej koszulki. Natomiast ja, w ciszy podeszłam do drzwi, lecz nim zdążyłam chwycić sama za klamkę, ruch wywołało pchnięcie z drugiej strony. Odskoczyłam gwałtownie, przy tym lądując wprost na podłodze.
- Levi, czyż to nie jest istny traf szczęścia? - wypaliła jakże podekscytowana matka, w momencie zbliżając się do mojej osoby. Jednak gdy ta, wyciągnęła w moją stronę dłoń, niemalże od razu odtrąciłam ją, delikatnym ciosem.
- Co wy tu robicie?! - warknęłam, o mały włos nie dostając palpitacji serca. W naszej sypialni, znalazł się po chwili również ojciec. Przełknęłam głośniej ślinę, rzucając bezradne spojrzenie w kierunku chłopaka. Nim dostałam jakąkolwiek odpowiedź, morderczy wzrok mego ojca imieniem Levi, został skierowany ku punktowi mego ratunku. Shin, również trochę wmurowany, wpatrywał się w białowłosego.
- Wiesz Alice, mogłabym o to samo zapytać ciebie... W końcu, nie przystoi damie uciekać z domu! - wypaliła rodzicielka imieniem Lacie, z wyczuwalnymi wyrzutami sumienia. Zbladłam delikatnie, obserwując kątem oka, jak mój ojciec, z bardzo przerażającym wyrazem twarzy zbliża się do chłopaka.
- Cóż żeś za jeden, że poczyniasz w taki sposób z mą córką...? - podpytał jakże zwyczajnie, choć w jego tonie wyczułam niezmierną nienawiść, jak i coś na wzór chęci mordu. Zamarłam z miejsca, wpatrując się w przedstawiciel płci męskiej, ignorując jednocześnie uwagi mojej matki, związane z jakimiś rodzinnymi problemami, pomiędzy zięciem, a teściem. Chryste panie, że akurat w tym momencie?!

<Shin?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz