niedziela, 1 kwietnia 2018

Od Alice do Shina


Pierwszym odczuciem wraz z odzyskaniem świadomości, był niewyobrażalny ból, przeszywający całą moją czaszkę. Jakby coś mnie rozrywało od środka... Przeokropne. Chrząknęłam cicho, powoli rozchylając swe powieki. Zatrzepotałam rzęsami kilka razy, zanim zdołałam cokolwiek ujrzeć. Również czucie powoli dochodziło do mnie, które z kolei, momentalnie mnie ożywiło. Czyjeś zarówno łapska, jak i reszta ciała, były nazbyt przyklejone do mojej... Nagiej skóry?

 Przełknęłam głośniej ślinę, dokładnie skanując napływające urywki wspomnień, wprost z zeszłego wieczoru. Chodź miałam ogromną ochotę jak najszybciej się wyrwać, moje nieposłuszne ciało, całkowicie zesztywniało. Czułam, nabierające się do mych oczu, nie zdolne do zatrzymania łzy. Zacisnęłam mocniej pięści, jednak zbierając się do stanowczego odepchnięcia jego egzystencji od siebie. Ignorując go, zerwałam się z łóżka jak najszybciej, by w następnej kolejności przyodziać pozostawione zeszłego wieczoru ubrania. Nie interesuje mnie ich stan, nie ma on prawa dłużej patrzeć na mnie w tym stanie. Dopilnuję, aby już nigdy nie doszło do takiej sytuacji.
- Alice...? - usłyszałam jedynie me imię, całkiem cicho wypowiedziane z ust chłopaka. Choć ma głowa zdawała się być w tym momencie tak ciężka i niezdatna do jakiejkolwiek czynności odmiennej od snu, nie chciałam dłużej przypatrywać się temu kundlowi. Zacisnęłam mocniej pięści, przy tym pędem, z walizki wyjmując świeże ubrania. Zatrzasnęłam się w łazience najszybciej jak potrafiłam, przy tym bezradnie ocierając drobne łzy, utworzone w mych oczach za ten czas. Odrzuciłam na bok szmaty, jednocześnie zsuwając się wprost na podłogę, oparta plecami o drzwi. Świadom, że może się to tak źle skończyć, ignorując swój mentalny wizerunek, odepchnęłabym go. Teraz, czuję się okropnie... Świadom, że po pijaku, sama tego chciałam. Pociągnęłam nosem, ostatecznie, zabierając się za ciuchy. Te z wczoraj, odrzuciłam niedbale na jakiś kosz z innymi szmatami. Nie mam zamiaru przyodziewać tych skażonych materiałów. Gotowa do wyjścia, uchyliłam delikatnie drzwi. W towarzystwie spowitego ciszą spojrzenia Shin'a, szybkim krokiem przeszłam do swego rodzaju salonu. Chcę jak najszybciej się stąd wydostać, zapomnieć o tym wszystkim... Nieustannie zalewając się drobnymi, słonymi kropelkami, przystanęłam przy jednej ze ścian. Zacisnęłam mocniej zarówno pięści, jak i zęby. Obłożyłam kilkoma uderzeniami delikatnie chropowatą powierzchnię, ignorując wszelki, odczuwalny ból. Nie chcę na niego patrzeć, co jest równoznaczne z przymusem wyżycia się na czymś innym. Przeklęłam głośno. Popadam w panikę, której tak bacznie staram się unikać. Chodź co ciekawe, mimo wszystko, równie często, nie skrywam się ze swymi emocjami. Któryś z kolei, zdzierający skórę na mych palcach cios, powstrzymało równie mocne, jak i delikatne uchwycenie zdecydowanie wyższej postaci. Zwróciłam swe szklane oczy oraz czerwone od płaczu policzki, ku ciemnowłosemu.
- Specjalnie mnie upiłeś, by móc się do mnie dobrać! - warknęłam, gwałtownie się wyrywając. - Jeśli masz zamiar traktować jak pustą lalę do przelecenia, to lepiej sobie daruj! - dodałam krzykiem. Chodź jestem całkowicie świadom, że to moja uśpiona czujność zawiodła, nawet nie myślałam w tym wszystkim, na głos znajdować swej winy.
- Nigdy nie śmiałbym tak o tobie myśleć, Alice... - odparł dosyć cicho, z nieukrywaną powagą w głosie, przy tym wyciągając w mą stronę rękę. Jedynie na wspomnienia, z czym wczorajszego wieczoru stykały się opuszki jej palców, momentalnie, odtrąciłam od siebie jego dłoń.
- Wykorzystałeś okazję, jak mniemam?! - wydukałam, już ledwo mogąc utrzymać się na swych, jak z galarety nogach. - Bardzo ci dziękuję, bo naprawdę, jedynie tego pragnęłam! - wypaliłam z wyraźnie wyczuwalną ironią, zanurzając swą twarz w dłoniach. Wolę ciemność... Chodź tak przerażającą, jednak milszą od bólu, który sprawia mi teraz przypatrywanie się temu człowiekowi. Ten podszedł bliżej, dobrze dane mi to było usłyszeć. Chodź ledwo docierało do mnie światło, dostrzegłam, jak i wyczułam po chwili jego ciepłe ramiona. Niczym zranione zwierze, gwałtownie odsunęłam się do tyłu, przy tym obdarzając jego policzek, całkiem mocnym uderzeniem. Automatycznie, dotknięta przemocą część twarzy Shin'a, zaczerwieniła się. Nie minęło kolejne, kilka sekund. Nie wytrzymałam, padając prosto na kolana. Rozchyliłam szerzej powieki, zaczynając oddychać zdecydowanie szybciej.
- Usuńmy moje wspomnienia... - wyszeptałam, na samą myśl, chyba mając ochotę zwymiotować. - Nie chcę ich, nie potrzebuję... - zacisnęłam palce, przy tym dłonią zasłaniając swe usta.
- Alice, chodź to co się stało, nie da rady się od-stać... - zaczął, przykucając przy mojej osobie.
- Wiem o tym! - warknęłam, nie powstrzymując się zupełnie od kolejnych łez. - Wiem o tym bardzo dobrze! Nigdy nie wybaczę ci, że śmiałeś zachować się jak jakiś szczeniak i perfidnie zrobić coś takiego! - uderzyłam pięścią, tym razem w podłogę. - J-Ja... Nie chcę być dla ciebie żadną szmatą. -
- Nigdy nie byłaś i nie będziesz... Proszę, nie zamartwiaj się czymś, czego nie możesz sobie przypisać. - powiedział cicho, delikatnie podstawiając swą dłoń, pod mój podbródek. Unosząc delikatnie mą twarz, drugą z dłoni, czule obtarł nieco podrażnioną przez łzy skórę oraz kąciki oczu.
- Nienawidzę cię... - wysyczałam przez zęby, mimo wszystko, pozwalając jego rękom zetknąć się z mymi plecami. Po chwili, mimowolnie znalazłam się wtulona w jego ciemny t-shirt, który z sekundy na sekundę, stawał się coraz bardziej przemoczony od słonej wody. - Chcę jedynie stać się dla kogoś ważna. Nie potrzebuję przelotnych, zdatnych do szybkiego rozwiązania relacji! Shin, ty idioto! - wyzwałam go kolejny raz z rzędu. - Czego bym nie zrobiła, kim bym nie była, nie traktuj mnie jak zabawki! - odsunęłam się nieznacznie, przy tym na swój sposób podnosząc głos. - Nie zaprzepaszczaj mojego zaufania, a ja, będę za wszelką cenę pielęgnować to w stosunku do mnie! - mówiłam, chcąc w końcu, jasno określić mu zasady wszelakich relacji ze mną - Nie traktuj mnie tak, nigdy więcej, ty skończony kretynie!

< Shin? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz