niedziela, 1 kwietnia 2018

Od Alice do Shina


Przymknęłam z lekka oczy, cicho wzdychając. Dlaczego ten utwór jest taki żywy, a zarazem przytłaczający... Smutny...? Czy tymi właśnie słowami, mogłabym określić nastrój wygrywanej przez chłopaka pieśni? Nie był jednolity, zwykły człowiek, nie wyczułby również w niej nic nadzwyczajnego. Pełne chaosu, a zarazem tak spokojne. Donośne, lecz duszone w sobie. Tak smutne, choć pełne szczęścia. Sama do końca nie wiem, dlaczego tak jest.
Co z tym kundlem jest nie tak? Ponownie rozchyliłam powieki, gdy do mych uszu przez kilka sekund nie dochodziły żadne nutki. Milcząc, spojrzałam kątem oka na ciemnowłosego. Jego policzki, stały się podejrzanie mokre. Otworzyłam szerzej oczy. Moje podejrzenia były słuszne. Ta pieśń nie była tak chaotyczna, bez powodu. Westchnęłam cicho, gwałtownie podnosząc się na równe nogi. Nie minęło kolejne pięć sekund, a ja, znalazłam się z powrotem na kolanach mężczyzny. Tym razem siedząc rozkrokiem, zwrócona twarzą w jego stronę. Ten, jakby nie wiedząc co do końca zrobić, opuścił rękę, którą dotychczas ocierał swój policzek.
- Oznajmiam ci, iż masz się nie zamartwiać! Naciesz się moją obecnością i przestań być smutny! - powiedziałam nagle, przy tym krzyżując ręce poniżej piersi. Z początku na twarzy kundla pozostało to samo zdziwienie, by po chwili, wpłynął na nią delikatny uśmiech. Zanim się obejrzałam, moje włosy na powrót były macane przez chłopaka. "Nie mogę powiedzieć, że to mi się podoba, choć głaskanie jest całkiem przyjemne..." powiedziałam do siebie w myślach. Uniosłam dumnie głowę, prychając przy tym pod nosem. - Nie chce mi się później zbierać twoich zwłok, gdy zapłaczesz się na śmierć! - odparłam dodatkowo.
- Spokojnie, o to się nie musisz martwić. - zaśmiał się krótko, nie zaprzestając swej czynności. - Powiedz mi lepiej, jak to jest... Bóstwo, poniżej kundla. Jakie wiążą się z z tym emocje? - zapytał bezwstydnie, wpatrzony we mnie jak w obrazek.
- Pomyślałby kto! Może i wzrostem jesteś wyższy, lecz w rzeczywistości nie dorastasz mi nawet do pięt! - fuknęłam momentalnie, przy tym jakże zmysłowo poprawiając swe długie włosy.
- Mówiąc o realiach... Pięty masz wyjątkowo nisko... - zaśmiał się, wielce rozbawiony kundel. - To musi o czymś świadczyć. - dopowiedział, rzucając mej osobie wymowne spojrzenie. Zacisnęłam mocniej pięści, by błyskawicznie korzystając z okazji, obdarzyć Shin'a, idealnie wyliczonym kopnięciem w łydkę. Cichy syk, całkiem szybko wydobył się z jego gardła.
- Nie interesuje mnie to, dzisiaj śpisz na podłodze. - wypaliłam, w tym podnosząc się na równe nogi. Otrzepałam swe ramiona z niewidzialnego kurzu, przy tym również zajmując się swą spódniczką. Nazbyt podwinięta, mogła temu kundlowi ukazać zbyt wiele.
- Oczywiście, lecz tylko z tobą... - powiedział cicho, delikatnie chwytając mnie za dłoń. Mimowolnie się czerwieniąc, stanowczym ruchem "odebrałam" swą kończynę.
- Psy mają być wierne w inny sposób. Chyba jesteś jakimś pomylonym kundlem. - warknęłam pod nosem, zbliżając się do niedużego przejścia. Shin, rzeczywiście, niczym zwierzaczek, ruszył prosto za mną. Przypatrując się jego osobie kątem oka, w momencie zmrużyłam powieki. - Umrzesz marnie. - zauważyłam z podniesionym wzrokiem.
- Razem z tobą. - wywinął się w podobny sposób do wcześniej, wraz z nieustannie towarzyszącym jego twarzy, szerokim uśmiechem. Odwróciłam gwałtownie głowę, robiąc kolejne kroki ku wyjściu ze sklepiku. Niech dojdzie do jego świadomości, że tak bezczelne zachowanie zwiastuje jedynie mym fochem. - Z drugiej strony... Jeśli zginę, nie będzie miał kto ci grać na fortepianie. - podkreślił.
- Znaj mą łaskę. Trochę jeszcze pożyjesz. - wywróciłam oczami.
- Ach... Twoja oferta nie brzmi zbyt interesująco. - odparł nagle bezbożnik. Jego odpowiedzi stawały się coraz bardziej irytujące. Takich ludzi, dawno temu, od razu mieszałoby się z błotem. Rozpoczęta między nami licytacja, składająca się głównie z ofert z mojej strony, trwała do samego wyjścia z lokalu. Zanim cokolwiek udało nam się uzgodnić, głównym tematem mych krzyków był jego, przepełniony syndromem ADHD, sen. Wypierający się wszystkiego mężczyzna, nie dał sobie powiedzieć, że w objęciach morfeusza, zaczął mnie molestować jak najęty. Nasza jakże agresywna konwersacja, zwróciła na siebie uwagę wielu tutejszych mieszkańców. Chodź wszyscy mierzyli nas swymi badawczymi spojrzeniami, nikt, nie zdołał na głos skomentować naszego zachowania. Pomyśleć, że głośne dyskusje na temat smyczy, czy kagańców, nie wywołały żadnej, nadmiernej reakcji z ich strony. Cóżże poradzić. Nieuniknionym jest, że jesteśmy uciekinierami z psychiatryka, czyż nie?
Moją rozprawkę dotyczącą sensu życia kundla, przerwało dosyć intensywne ssanie w żołądku. Wyjście bez śniadania, nie zjedzenie kolacji... Musiało się z czymś wiązać. Westchnęłam cicho, rzucając chłopakowi przelotne spojrzenie.
- Zostań kundlu, idę do sklepu. - wypaliłam jednoznacznie, przy tym jak z automatu przyspieszając kroku. Nie zdążyłam pokonać trzech metrów, gdy wtem, znalazłam się na powrót w ramionach ciemnowłosego. Nad wyraz niezadowolona zachowaniem Shin'a, gwałtownie zaczęłam wymachiwać obiema rękoma. Nabierające się do mych oczu łzy, które całkowicie rozmazały mi widok, stały się w tym momencie naprawdę nieznośne. Nawet nie mogłam porządnie trafić psa, prosto w należyty policzek. Jakby chcąc uspokoić mój fizyczny protest, zajął się ponownym molestowaniem mych lśniących włosów.
- Umrę przez ciebie z głodu! - krzyknęłam, chwytając gwałtownie mężczyznę za koszulkę. - Daj mi jeść! -
- A co z tego będę miał? - zadał swe jakże inteligentne pytanie, przy tym zaczynając iść.
- Może, zraz cię nie zamorduję? - syknęłam przez zęby, na powrót krzyżując swe ręce.
- Czyli, za godne obdarowanie mnie, chciałabyś spaghetti? - kontynuował.
- Tak! - wykrzyczałam momentalnie. - Jeśli za pięć minut zobaczę przed sobą jedzonko, to będziesz mógł ze mną spać! - zaproponowałam, co spotkało się z delikatnym przyspieszeniem kroku chłopaka. Mimo wszystko, po chwili odpowiedział mi śmiech.
- To było już wcześniej, w naszej umowie. - zauważył, przy tym chytrze układając swe rysy twarzy. Fuknęłam jedynie pod nosem, mrużąc z lekka powieki.
- M-może... - podstawiłam swą dłoń poniżej podbródka, ukazując tym samym swe zastanawianie się. - Dostaniesz ode mnie...
- A jeśli dodatkowo ci zagram? - wyszczerzył się złośliwe, co na powrót przywróciło mój podburzony nastrój.
- Pogłaskam cię... - odburknęłam praktycznie niesłyszalnie.
- Maało... Chcę coś innego! - odparł jakże zawiedziony, nieustannie wlepiając we mnie swe rozbawione spojrzenie. Najchętniej, to zdarłabym mu z twarzy ten głupi uśmiecj.
- Zaraz dostaniesz, ale w twarz, jeśli się nie ogarniesz! - warknęłam, tym samym odwracając wzrok w bok, byle nie patrzeć na tego kundla.
- Oj... Chyba już nigdy nie usłyszysz mojej gry... Ani nie dostaniesz jedzenia, zamknięta w czterech ścianach. - wzruszył ramionami, próbując zagrozić mi niczym małemu dziecku. Zmarszczyłam gniewnie nos, przy tym zaciskając mocniej dłoń na jego koszulce. Mogłam się spodziewać, że tak niemoralnemu człowiekowi, zależy jedynie na ukazaniu swej wyższości w stosunku do boga. Wolę nie podkreślać, jak to wszystko mnie denerwowało.
- Dostaniesz całusa w policzek, jeśli za moment będzie przede mną stać jedzonko! - wypaliłam dostatecznie sfrustrowana, co spotkało się ze znacznym przyspieszeniem chłopaka. Nie zwracając się do mnie nawet słowem, wciąż utrzymując mnie w swych ramionach, pomknął prosto do niedalekiego naszej aktualnej pozycji mieszkania. Zanim się obejrzałam, siedziałam na powrót, przy tym samym stoliczku co wcześniej, wyczekując całkiem szybko szykowanego dania. Jego dłonie dosłownie wirowały to między sosem, to makaronem, przy tym zmuszając czoło do wydzielenia z siebie drobnych kropelek potu. Pomyśleć, że tak łatwo przekupiła go propozycja krótkiego pocałunku w policzek... Z pewnością będę wykorzystywać ten pretekst lub trochę odmienny częściej.
- Smacznego. - postawił przede mną po kilkunastu minutach talerz, po brzegi zapełniony przygotowanym zdaniem. Zbadałam posiłek wzrokiem, przy tym uważnie wczuwając się w jego woń. Nigdy nie mogę być pewna, co temu kundlowi wpadnie do głowy... Koniec końców, nabrałam na widelec kilka nitek makaronu. Niezbyt wczuwając się w z początku niewyraźne walory smakowe, jedynie kontynuowałam jedzenie. - Uwaga, papryka słodka i chili. - słowa mężczyzny siedzącego naprzeciw, dotarły do mnie jak przez mgłę. Przełknęłam nieco głośniej ślinę, skupiając swe myśli na drugim ze składników. Odsunęłam talerz gwałtownie od siebie, szybko podnosząc się na równe nogi.
- ŻE CZEGO TYŚ TAM DODAŁ? - wykrzyczałam, jak oparzona futrując lodówkę, w poszukiwaniu jakiejkolwiek substancji płynnej. Na całe szczęście, szybko natrafiłam na najzwyklejszą wodę, której pochłonęłam całkiem sporą ilość.
- No przecież tłumaczę, papryczka, chili, trochę czosnku, bazylii... - wymienił na palcach, przypatrując się mojej z lekka zaczerwienionej twarzy. Zacisnęłam dłonie w pięści, na powrót poważnie myśląc o zakłuciu tego kundla w jakiś łańcuch.
- Twa śmierć musi być długa i bolesna... - wymruczałam, powoli zbliżając się do stołu.


- "Legends never die..." - zanucił w odpowiedzi pod nosem, wers jednej ze znanej mi piosenek. - Poza tym, moja nagroda... - dodał, sam zbliżając się o kilka kroków. Zlustrowałam momentalnie mężczyznę, swym zabójczym wzrokiem. Krzyżując ręce, wyszczerzyłam się niczym jakiś psychopata.
- Jedzenie było za ostre, nie zasłużyłeś! - odfuknęłam, wielce zadowolona unosząc wyżej swą głowę. Z ust Shin'a wydobyło się ciche westchnięcie, by po chwili zastąpić je mogły kroki ciemnowłosego w kierunku piekarnika. Niczym z kapelusza magika, wyciągnął z jego wnętrza całą tackę pałeczek z kurczaka. Przyglądając się mięsku z błyskiem w oku, momentalnie sięgnęłam w ich kierunku. Dorwałam do siebie trzy nóżki, by w momencie wbić swe zęby w jedno z nich. Kontynuowałam jedzenie, przy towarzyszącym mi, nazbyt rozbawionym spojrzeniem kundla. Jego namawianie gestami, jak i krótkimi słówkami do jedzenia, z sekundy na sekundę stawało się coraz bardziej podejrzane...
- Gadaj, z czego zrobiłeś te pyszności, piesku! - zażądałam, odkładając którąś z kolei kostkę na bok.
- Nic takiego, od tak - skrzydełka w piwie i miodzie. - odpowiedział po chwili, przy tym chytrze się szczerząc. Przełknęłam mięsko, na dłuższy moment się zatrzymując.
- T-ty chcesz mnie upić? - złapałam się jak z automatu za głowę, wędrując po pomieszczeniu z lekka przyćmionym wzrokiem.
- Nie, milady. Jedynie nakarmić. - skinął z lekka głową, jakby chcąc upewnić mnie w swych słowach. - Jeśli masz mocną głowę, nic ci nie będzie. - zapewnił, przy tym wyżej unosząc kąciki swych ust.
- M-mocą? Głowę? Alkohol? - zapytałam o każde z kolei, wypowiedziane przez chłopaka słowo. Moja głowa bardzo nie toleruje alkoholu... A po jego najmniejszej dawce, zaczynam dostatecznie świrować. To może się źle skończyć. "Nie mogę stracić zmysłów..." - warknęłam do siebie, przy tym zaczynając się gwałtownie wiercić na krześle.
- Chyba nie zaszkodzi bogini taka dawka? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Sp-pokojnie! Mam bardzo silną głowę! - machnęłam ręką, beztrosko się śmiejąc.
- No dobrze, więc teraz moja nagroda. - zmienił momentalnie temat, na powrót wspominając o mojej zapłacie za jedzonko. Zmrużyłam gniewnie oczy, przed którymi widok i tak z lekka mi się rozmazywał. Podniosłam się na równe nogi, przy tym chwiejnie podpierając o stolik.
- Wiesz co, może jutro... Spać mi się chce... - odburknęłam zgodnie ze swym aktualnym stanem, przy tym marszcząc brwi.
- Więc jak rozumiem, chcesz się ze mną przespać? - zadał któreś z kolei pytanie, przy tym również podnosząc się.
- Spać? Przespać? - mruknęłam, swym nietrzeźwym umysłem porównując ów słowa. - Tak! Spać! Mogę się z tobą przespać! - podskoczyłam z lekka w miejscu.
- Bogini, nie wątpię w twój intelekt, lecz... Jesteś pewna, że tego chcesz? - przeczesał z lekka dłonią, te wodorosty na swej głowie. Aż z wielką chęcią, dorwałabym do siebie nożyczki...
- Daj mi się w spokoju przespać! Spać, przespać... Ugh, co za różnica! Strasznie tu gorąco... - wymruczałam pod nosem, odpinając dotychczas dokładnie zapięty, górny guzik koszuli. Rozwiązałam kokardę, której obecność ozdabiała mą szyję. - Co za różnica, kundlu, jestem nazbyt zmęczona, więc mogę się przespać nawet z tobą! -
- Nawet na mnie? - podpytał, podążając za mną.
- Jesteś za ciepły, do niczego się nie nadasz... - odparłam ze znacznymi przerwami, na lepsze złapanie powietrza. Moja głowa, zdaje się być teraz tak ciężka. Chyba zaraz zejdę, ugh...
- Jeszcze coś masz na sobie, będzie ci chłodniej, jeśli się tego pozbędziesz. - "Dlaczego chcę się słuchać twojego głosu... Brzmisz jak diabeł." ~ wyszeptałam w myślach, przy tym rozpinając ostatni z guziczków białej koszuli. Pozostawiając ją na swych ramionach, powoli wkroczyłam do sypialni.
- Chcesz poznać mój prywatny trójkąt? - zapytałam z cichym chichotem, przy tym zasiadając na dostrzeżonym już z daleka łóżeczku. Shin z szarmanckim uśmieszkiem, z lekka nachylił się nad moją osobą, przy tym nieco wyżej unosząc swe brwi. - Ja, moja poduszka i łóżko... - wyszczerzyłam się.
- A kołderka? -
- Kołderka tylko byłaby niepotrzebnym ogrzaniem, kundelku. - odburknęłam, przy tym ostatecznie kładąc się na łóżku. Przedmiot o który pytał, odrzuciłam jak najszybciej w pobliski kąt, przy tym zanurzając głowę w poduszeczce.
- W takim razie, może weźmiemy razem zimny prysznic? Pomogę ci się umyć. - zaproponował jakże śmiele, przy jakby świetnie się bawiąc. W odpowiedzi, jedynie bardziej wtuliłam się w poduszeczkę, przy tym jaśnie oznajmiając, że wolałabym już zasnąć. - Mam pomysł, jak cię ochłodzić i dać spać. -
- Zimno i sen? - rozchyliłam jedno oko, momentalnie skanując ciemnowłosego wzrokiem.
- Zaraz wrócę, jeśli jesteś w stanie, jeszcze nie zasypiaj. - powiedział, by w następnej minucie, już go nie było w pokoju. Do mych uszu docierał jedynie przyćmiony odgłos spływającej wody. Burknęłam coś niezrozumiałego pod nosem, gdy ten, zdecydowanie za szybko wrócił. Ziewnęłam głośno.
- A teraz? - podpytał, gdy tylko znalazł się tuż obok. Pomacałam z lekka ramię towarzysza, które okazało się nazbyt zimne. Nawet nie rozchylając swych warg, zwróciłam się plecami do kundla, co uważam za jednoznaczną odpowiedź.
- W takim razie... - przyciągnął do siebie na chwilę pościel. Gdy dostrzegłam, co odpieprza z tą biedną kołderką, z przytupu miałam chęć mu zajebać.
- Czego ten biedny kocyk, tak molestujesz?! - warknęłam, chcąc już mu odebrać okrycie.
- Spokojnie, jedynie dostosowuje temperaturę... - uargumentował krótko, zbliżając się nieznacznie. Nie pozwalając mu na zbyt wiele, mą odpowiedzią było delikatne pomacanie chłopaka po ramieniu. Stał się godną mnie przytulanką...
- Stań się mym misiem... - przymknęłam oczy, sama z siebie wtulając się w tors - na ten moment - ex-kundelka. - Albo nie, wolę, żebyś był moim króliczkiem... - wyszeptałam.
- I będzie pięknie... - wymruczał, jednocześnie łapiąc mnie za udo. Chodź jego dłoń była całkiem przyjemnym stabilizatorem temperatury, zachowując rozum, z odruchu mocnym kopniakiem obdarzyłam jego krocze.
- Mogłaś lżej, panienko... - syknął przez zęby, dziwnie zwijając się z bólu. Chodź tak bardzo cierpiał, zdołał z wymuszonym uśmieszkiem, tym razem chcąc pomacać mnie w okolicy żeber.
- Zdychaj, kanalio! - warknęłam ostrzegawczo, na powrót, odwracając się do kundla plecami. Nie minęło kilka sekund, a ja znów mogłam wyczuć jego objęcie, tym razem z przeciwnym źródłem.
- Tylko z tobą... - powiedział cicho, przy tym obejmując mnie w pasie. Przymknęłam oczy.
- Ze mną, to ty się chciałeś przespać, o ile mnie pamięć nie myli... - odburknęłam dosyć tajemniczo, przy tym zwracając się twarzą do chłopaka. Owinęłam swe ręce wokół szyi ciemnowłosego, jednocześnie wplatając swe palce, pomiędzy czerwonawe kosmyki. - Nieprawdaż?

< Shin? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz