sobota, 28 kwietnia 2018

Od Shina do Alice


Wróciłem koło trzeciej w nocy, otworzyłem cicho drzwi do mieszkania, przy stole siedziała mama, wezwałem ją paluszkiem za drzwi. Cicho, ale na paluszkach podeszła do mnie, zamknąłem drzwi starając się, żeby nie wydały żadnego dźwięku.
- Synek, ja chcę tutaj zostać, chcę wnuczka i synową, proszę! - Spojrzała na mnie wyczekującym wzrokiem.- Ona jest taka urocza i idealna dla ciebie.
- Postaram się, ale teraz sio na samolot, spóźnisz się. - Przytuliłem ją na pożegnanie, wyszeptała mi do ucha "Nie chrzań tego, nie masz prawa jej skrzywdzić", to mną trochę wstrząsnęło, ale dalej się uśmiechałem, zjechała windą i tak jej dalej nie widziałem. Wróciłem do mieszkania, położyłem się obok Alice i ją przytuliłem, nie mogłem zasnąć, martwiłem się, że mama przegięła. Koło godziny ósmej poczułem delikatne kręcenie się, leżałem teraz na plecach, ona przytulona do mnie, niczego więcej nie potrzebowałem, ale musiałem wstawać. Za niedługo piękność zapewne wstanie, trzeba zrobić śniadanie, inaczej mnie zabije za wczorajszy dzień. Zrobiłem jajecznicę, podczas kończenia posiłku, moja bogini wstała z łóżka i zaczęła mnie lekko bić pluszakiem po nogach.
- Zostawiłeś mnie... - Waliła mnie nadal, ale nie tak mocno jak wcześniej. - Moja nagroda... Gdzie ona?
- Ja jestem twoją nagrodą, dzisiaj się razem zabawimy. - Uśmiechnąłem się lekko. Nałożyłem Posiłek na talerze wcześniej przyszykowane, odwróciłem się do Alice i wziąłem ją na ręce. - Dzisiaj jestem tylko twój, o nic się już nie musimy martwić, pochodzimy razem, potem pójdziemy tam gdzie chcesz. - Z smutnej twarzyczki dziewczyny pojawił się uśmiech, która niejednokrotnie mnie radował w środku i na zewnątrz. Był taki ciepły i dawał tyle szczęścia, więcej nie potrzebowałem, wyłącznie jej.
- Puść mnie proszę, muszę zjeść. - Trykała mnie w klatkę piersiową, niezbyt mocno, ale zawsze dawało to jakiś znak. Wedle jej życzenia opuściłem ją, następnie zostałem przytulony. - Nie zostawiaj mnie proszę, jeśli to zrobisz raz jeszcze możesz nie wracać.
- Nie zostawię, wiesz dlaczego?
- Bo jestem Boginią!
- To też, ale kocham cię - Zaniosłem posiłek do stołu, podałem sztućce, następnie herbatę, potem usiadłem, zaraz dołączyła do mnie Alice.
Spokojnie zjedliśmy śniadanie rozmawiając, pozmywałem naczynia, wtedy lekko się wystraszyłem.
- Kiedy następny etap? - Spytała dziewczyna, była zainteresowana nie wiedziałem czy się bać czy cieszyć.
- Jutro wylatujemy, a co? - Odpowiedziałem szczerze, odłożyłem naczynia na suszarkę.
- Jutro?! Gdzie dokładnie?
- Nowy Jork, pierwszego dnia się zakwaterujemy, drugiego mamy czas dla siebie, ale trzeciego jest etap, teraz gdzie chcesz iść?
- Hmmmm... Rzecz jasna do zoologicznego kupimy ci smycz, nie chcę byś mi się tam zgubił lub Klawisz albo co najgorsza poszli za inną. Odwróciłem się na pięcie i podszedłem do łóżka, na którym siedziała bogini, była taka piękna i czarująca, taka wyjątkowa i tylko moja. Rzuciłem się na nią przytulając się do niej i sprawiając, że leżała na łóżku, ocierałem swoje policzki o jej ubranie.
- Piesek kocha swoją panią, bardziej niż ciasteczka lub inne suczki. - Powiedziałem przekonująco.
- Wiem o tym, ale tak profilaktycznie, skoro mały potrzebuje to większy też. - Głaskała mnie delikatnie po głowie, dawało to mi tyle przyjemności i powodów do uśmiechu, była najlepsza.
- To może po obiedzie pójdziemy? - Moje rączki kierowany się pod jej pośladki, ona delikatnie pacnęła mnie po twarzy.
- Nie wolno, wpierw mięsko i może potem? - Pogroziła mi palcem, wiedziałem, że nie warto na siłę, nie chciałem wymuszać czegoś od niej, to się mogło dosyć źle skończyć potem, przykładowym zakazem spania z nią, podłoga nie jest dobrą opcją odpoczynku.
- To co chcesz na obiad piękności? - Zbliżyłem się do jej twarzyczki, już szykowałem się do pocałunku, ale odepchnęła moją twarz w tył, swoją piękną rączką.
- Jeśli będziesz tak miłym i wspaniałym pieskiem, zrobisz mi żeberka dobre, to dostaniesz na wyjeździe nagrodę. - Pocałowała swój palec wskazujący, następnie go przysunęła do moich ust. - Nie musisz nic mówić, wiem, że potrafisz takie rzeczy.
Uśmiechnąłem się tylko, wstałem, podałem dłoń drugiej połówce.
- Czy pani raczy zaszczycić mnie swoją obecnością w wyjściu na zakupy? - Złapałem mnie mocno za rękę, pomogłem jej wstać i przytuliła się do mnie.
- Jeśli obiecasz być grzeczny to pójdę. - Spojrzała na mnie.
- Przy tobie zawsze będę grzeczny. - Uśmiechnąłem się do niej, ona tylko przestała mnie przytulać i złapała za rękę.
- Z racji, że jeszcze nie masz smyczy muszę cię trzymać na uwięzi przez trzymanie za rękę.
- Dziękuję łaskawej pani.
Wyszliśmy z budynku, trzymała mnie delikatnie za dłoń cały czas, weszliśmy do sklepu, wzięliśmy wózek i zaczęliśmy brać potrzebne składniki. Wpierw w koszyku znalazło się mięso, następnie przyprawy i reszta składników, podjechaliśmy do półki z trunkami, wzięliśmy drogie czerwone wino, wjechaliśmy do kasy i zaczęliśmy wyjmować swoje zakupy, Alice wyjęła wino, kasjerka podejrzliwie spojrzała.
- Dziecku pan nie da, prawda? - Spojrzała na mnie krzywo.
- Ale to nie jest dziecko, to jest moja dziewczyna. - Znowu spojrzała na mnie, następnie na nią.
- Jest pan pedofilem?
- Jesteśmy dorośli...
- A co to pani obchodzi, to nasze życie nie pani, masz tylko kasować, nie wypytywać o kogoś życie jak stara baba. - Kasjerka ucichła, skasowała wszystko, zapłaciliśmy i wzięliśmy zakupy w torebce. Wróciliśmy do mieszkania, moja piękność rzuciła się na łóżko i obserwowała, ja zacząłem przyrządzać żeberka w czerwonym winie, gotowe już danie po wykonaniu wszystkich czynności umieściłem na talerzu, Alice wstała z łóżka i usiadła przy stole.
Alice?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz