sobota, 7 kwietnia 2018

Od Alice do Shina


Przyglądałam się praktycznie spode łba, zarówno chłopakowi, jak i drobnemu pieskowi. Choć podświadomie, bliska byłam wybuchnięcia ze złości, przynajmniej z zewnątrz starałam się utrzymać neutralny wyraz twarzy. Westchnęłam głośno, opuszczając bezwładnie ręce. "Jeszcze drugiego psa mi tu brakuje..." - syknęłam do siebie w myślach, by następnie, obojętnie machnąć ręką.
- Nie mogłabym ci zabronić, w końcu... To tak jakby twoje mieszkanie. - wzruszyłam ramionami, jednocześnie obracając się na pięcie. - Przepraszam, lecz jestem zmęczona i chciałbym się już położyć. - uzupełniam, robiąc pierwsze kroki ku przejściu do łazienki. Ignorując kierowane w moją stronę spojrzenia, czy nawet ciche słowa Shin'a, zamknęłam za sobą drzwi sypialni. Dorwałam do siebie przydługą koszulę, by równie błyskawicznie znaleźć się w łazience. Chciałam jak najszybciej, zmyć z siebie cały, ten dziwny dzień... Co również nastąpiło całkiem szybko. W ciągu piętnastu minut, wybyłam z pomieszczenia. Ignorując ponowne, wszelakie uwagi. Nie miałam zamiaru z nikim dyskutować, szczególnie, tak perfidnie jebnięta patelnią w twarz, przez los. Zamknęłam za sobą drzwi od sypialni, po chwili, z głośnym westchnięciem padając na łóżko. Przymknęłam oczy, jednocześnie owijając się w mięciutką kołderkę. Zapewne gdy się obudzę, tego, głupiego kundla już nie będzie... Choć co za różnica, skoro teraz, również nie ma go przy mnie. Z mych ust, wydobył się jedynie cichy, lecz stanowczy pomruk nienawiści. Głupi kundel... Kiedyś jak mnie trafi, własnoręcznie go zamorduję, za pozbawienie mnie mojej nagrody...

~***~

Obudziłam się niemalże od razu, gdy na materacu wyczułam nieznajomy ciężar. Przetarłam delikatnie oczy, w nadziei, na dostrzeżenie nad sobą chłopaka. Podnosiłam się dosyć mozolnie, rozchylając powolnie powieki. W pierwszym momencie, gdy w polu swego widzenia, dojrzałam jedynie kobietę, zaskoczona, o mały włos nie spadłam z łóżka. Podciągnęłam do siebie kołdrę, automatycznie blednąc.
- C-Co Pani tu robi?! - syknęłam przez zęby, mimo wszystko, zachowując zasady kultury w stosunku do matki Shin'a.
- Alice, kochanie! Jest już dziesiąta, a ty nadal śpisz? - podpytała, z wymalowanym na ustach uśmiechem. Wpatrywałam się w nią, nieukrywalnie oszołomiona.
- Czy j-jest z tym jakiś problem? - cały czas wymieniałam się z kobietą pytaniami, nie wiedząc do końca co ze sobą zrobić. Pani Clarisse, zaśmiała się cicho.
- Po prostu... Mam do ciebie tyle pytań! - odparła, przez swój cichy chichot. Przetarłam ponownie oczy dłonią, chyba niedowierzając w jej zamiary. Przerażający dreszcz, mimowolnie przeszedł całe moje ciało. Mimo zdrady tego głupiego kundelka, nie chciałam wyładowywać swej złości na jego matce. Choć nie ukrywam, że była ona kluczowa w mym zdenerwowaniu.
- Niech będzie i tak, póki mogę siedzieć w ciepłym łóżeczku... - burknęłam pod nosem, zaciskając jednocześnie zęby. Niespodziewanie, aż za blisko nachylona nade mną przedstawicielka płci pięknej, wyszczerzyła się całkiem psychodenicznie, przynajmniej w moich oczach.
- Powiedz mi, Alice... - zaczęła, bawiąc się jednocześnie opadającymi na pościel, kosmykami mych włosów. - Jak widzisz swą przyszłość z Shin'em? - kontynuowała jakby niepozornie, wlepiając we mnie nieustannie, ten sam wzrok. - Ślub, dzieci, takie sprawy... - owinęła sobie wokół palca, ów, należące do mnie kołtuny. Zdumiona, z początku nie potrafiłam wydusić z siebie nawet najmniejszego słówka.
- N-nigdy n-n-nie myślałam o podobnych rzeczach! - praktycznie wykrzyczałam, równocześnie zaprzeczając jej wypowiedzi, gwałtownym pomachiwaniem rękoma.
- Nie mów, że też nigdy nie baraszkowaliście w łóżku? - zaintrygowana, rzuciła na mnie swe zdziwione spojrzenie. Zamarłam w miejscu, rzucając się bezwładnie na pościel. "Na co zostałam skazana...? W czymże tak bardzo zawiodłam, by być zmuszona spędzić cały dzień w jej towarzystwie?" - pytałam samą siebie, słysząc kolejne pytania ze strony kobiety. Po dziesięciu minutach, jej nieustannego paplania, w końcu poderwałam się na nogi ku łazience. Ignorując podskakującego w miejscu Klawisza, dorwałam do siebie, swój ulubiony komplet, idealnie dopasowany pod mój czerwono-biały płaszcz. Uwinęłam się ze skromnym ubraniem całkiem szybko, by po wyjściu z łazienki, momentalnie moją osobę wychwycił uważny wzrok kobiety. Najeżyłam się w pewnym sensie niczym kot, patrząc na jej podekscytowanie.
- Alice, jesteś naprawdę bardzo uroczą dziewczyną! - rzekła niepodważalnie, biorąc mnie sobie pod ramię. - Wyglądasz jak taka mała, delikatna laleczka! - określiła, zaciągając mnie za sobą do salonu. Niezbyt mając jak zaprotestować zarówno jej wyższości fizycznej względem mnie, jak i pochwałom, poddałam się jej poczynaniom. Ta, ignorując jakiekolwiek, ciche pomruki z mojej strony, zajęła się ubraniem mojej osoby niczym małego dziecka. Gdy to samo zrobiła również ze sobą, jak i z niedużym pieskiem, wraz z jej niezdatnym do zatrzymania paplaniem, udaliśmy się wprost na dwór. Jak opowiadała - co później wcieliła w życie -, miała zamiar zabrać mnie na zakupy, żebym wybrała sobie "coś ładnego". Choć z początku, cały dzień spędzony z tą kobietą, zdawał się być dla mnie przeokropnym koszmarem, ku mojemu zdziwieniu, z czasem, przyzwyczajałam się do zachowania matki Shin'a. Zaczęłam również w pewnych kwestiach ją rozumieć, wymieniać się tym samym opiniami związanymi z jej synusiem. Wysłuchiwałam uważnie, jej uwag oraz odczuć po ostatnim występie chłopaka... Podekscytowanie, nie schodziło jej z twarzy przez cały okres czasu, spędzony na zakupach. Wybierała równocześnie dla mnie, rozmaite komplety ubrań oraz dodatków. Choć ostatecznie zdecydowałam się tylko na jeden, ta, do jakże uroczego zestawu, dobrała idealnie podchodzącą pode mnie torebkę, w kształcie kawałka mięska. Ona podczas zakupów stała się głównym obiektem mych zainteresowań, dopóki, w moje ręce nie wpadł równie przeuroczy, czarny królik. Niemalże od razu nadałam pluszakowi jakże wymyślne imię "B-Rabbit", chcąc głównie przy tym nawiązać do mojego nazwiska. Na mieście. zjadłyśmy również obiad, jak i deser. którym były kilku gałkowe lody. Przy tym ostatnim, wykazała się niezdarna strona mnie, która wkroczywszy na pierwszy plan, czekoladową gałką uwaliła moją białą koszulę. Rzecz jasna, Pani Clari - tak kazała sobie do mnie mówić -, wykorzystała sytuację. jednocześnie zmuszając mnie do przyodziania nowo zakupionego stroju. Również ułożyła mi fryzurę, według własnego uznania... Wyglądałam aż nazbyt uroczo, co z automatu wzbudzało zainteresowanie przechodniów. Irytujące... Pospacerowałyśmy sobie jeszcze trochę, przy tym okazjonalnie wymieniając się zdaniami. Okropnie się zmęczyłam dzisiejszego dnia, praktycznie nieustannym marszem... Zmierzałyśmy powoli do domu, gdy tylko, zaczęło się ściemniać. Choć szłam obładowana torbami, nie miałam zamiaru wypuszczać z dłoni ani królika, ani torebki. Za bardzo, podświadomie zachwycałam się nimi.
W progach domu stanęłyśmy po jakiejś połowie godziny. Odrzuciwszy torby na bok, błyskawicznie ruszyłam przeszukać cale mieszkanie wzdłuż i wrzesz, w poszukiwaniu chłopaka... Niestety, równie szybko straciłam nadzieję, ostatecznie dostrzegając brak jego kurtki na wieszaku. Z chęcią pochodziłabym sobie z nim po jakiś urzędach... Byle, by z nim...
- Chciałabyś coś zjeść? - podpytała kobieta, świdrując jednocześnie moją egzystencję wzrokiem. Wzruszyłam ramionami, mrucząc pod nosem ciche "nie", jednocześnie udając się pod prysznic. Dzień spędziłam całkiem miło, choć nie aż tak dobrze, jakby mogło być w towarzystwie chłopaka... Nie chcę znowu czuć się sama... Co jednak w głębi duszy, towarzyszyło mi od wczorajszego wieczoru. Przeklęłam pod nosem, po umyciu się, zakładając na siebie również nową pidżamkę. Z jednej z toreb, wyciągnęłam również kolejnego pluszaka, podobnie do B-Rabbit'a królika, tym razem noszącego imię A-Rabbit. Był zdecydowanie większy i przy tym mniej poręczniejszy. Zaciągnęłam pluszaka za sobą do łóżka, opadając na nie równie bezwładnie co zwykle. Wtuliłam się od razu w mięciutkie futerko króliczka... Dziwne przyzwyczajenie, które każe mi trzymać coś w dłoniach, podczas spania... Przynajmniej emituje tego głupiego kundla, który wróci kij wie kiedy... Przymknęłam oczy, jedynie wzdychając ciężko. Jednak nie było dzisiaj tak źle.
< Shin? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz