poniedziałek, 2 kwietnia 2018

Od Madeline do Samuela

[POPRZEDNIE OPOWIADANIE] 

Jak się okazało, po wyjeździe najważniejszej głowy kasyna, Smith umiał się odszczeknąć tudzież pokazać zęby. Nie wprawiło mnie to w zachwyt, ani zdumienie, lecz musiałam przyznać, że na to właśnie wyczekiwałam. Pracownicy nie mieli robić za posłuszne szczeniaki – to powinni być prawdziwi ludzie z własnym zdaniem i opinią. Na co komu człowiek, który zgadza się że swoim Szefem w każdej kwestii oraz jest potulny zawsze i wszędzie? To nie powinno tak wyglądać.

Chciałabym jeszcze zaznaczyć, że nie mam na celu podburzania osób pracujących w kasynie, to tak na marginesie. Może masz, Sir, jakieś wymogi co do mojej osoby? W końcu masz prawo do własnego zdania, które uszanuję, a więc? – zadałam pytanie retoryczne, po którym nie dałam młodzieniaszkowi chociaż sekundy na odpowiedź, ponieważ obydwoje weszliśmy do pewnego pomieszczenia, zwanego tym służbowym.
Kilka ciemnych stolików, wysłużonych krzeseł, a gdzieniegdzie ustawionych chaotycznie puf czy foteli. Ciężkie powietrze sprawiało, że czuło się to wyraźne napięcie i samemu się jemu podlegało, a niewyraźne spojrzenia osób, których nie znałam, naciskały na mnie jeszcze bardziej, przez co na jedną, przerażającą chwilę nastąpiła martwa cisza wypełniona jakby bańką nieufności, a w trakcie jej pęknięcia, przyniosłaby ze sobą opłakane skutki.
– Zapewne wszyscy mnie znają, a nieuniknionym faktem jest to, iż poznacie mnie jeszcze bliżej w nadchodzących dniach. Dowiedzielibyście się prędzej czy później, ale to ja przedstawię Wam sytuację, o której sama nie wiem zbyt dużo, lecz przechodząc do konkretów: Andrew Peterson wraz z mym ojcem, Davidem Watsonem, opuścili teren miasta dzisiejszej nocy na czas, jaki obejmuje przyszłe, planowane dwa tygodnie, tak w każdym razie nam przekazali – skinęłam nieznacznie głową w stronę Smitha, w pewien sposób oznajmiając mu, że teraz jego kolej na rozwinięcie tematu. – Tymczasowo działalność przejmę ja, nie wprowadzając zbytnich zmian i ode mnie to już chyba wszystko – dodałam, a w głębi duszy odetchnęłam głęboko, wyzbywając się wszystkich zmartwień i problemów, dręczących mnie w tamtej chwili. – Jakieś pytania, uwagi? – po sali przeszedł nic nieznaczący szmer, który wywołany był pewnie natłokiem nowych informacji, niekoniecznie tych przyjemnych. – Jeszcze jednym, ważnym punktem jest przydzielenie Panu Samuelowi Smithowi nieco rozszerzonych praw w związku z jego relacjami z samym Właścicielem oraz Davidem, co skutkuje wyższą kastą na arenie kasyna, lecz tutaj nie ma żadnych powodów do wszczynania jakichkolwiek sporów – zakończyłam oklepaną przemowę cichym kaszlnięciem, a po tym wycofałam się powoli, stając niemalże przy ścianie, na której zagościły plakaty z wizerunkami popularnych person, poprzebijane strzałkami od znanej nam gry w darta. Zatem wiadomo, czym zajmowali się pracownicy podczas wolnych chwil, interesujące. – Smith? Może dodasz coś od siebie, a następnie przejdziemy do spraw czysto biznesowych i tak dalej, i tak dalej? – moja dłoń już chwyciła za pozłacaną klamkę od machoniowych, ciężkich drzwi z zamiarem ich otwarcia i ustalenia wszystkiego na spokojnie, bez spięć – na pewno znajdziemy wspólny język i omówimy stan rzeczy ugodowo, jednakże musiałam cierpliwie poczekać, gdyż Samuel wziął głębszy wdech, jakby pragnąc rzec coś jeszcze.

< Sir? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz