wtorek, 27 marca 2018

Od Alice do Shina


Przeskanowałam swym badawczym wzrokiem, przed momentem otrzymane od mężczyzny szmaty. Nie ukrywam, że przymus przyodziewania ubrań kundla, niezbyt mi odpowiadał. Mimo przeogromnej chęci ponownego obłożenia Shin'a kopniakami, czy chociażby rzucenia w jego stronę złośliwym tekstem, jedynie, z widocznym grymasem, zbliżyłam się do pomieszczenia zwanego łazienką. Wkroczyłam do środka, po czym upewniona w kwestii zamknięcia drzwi na zamek, zajęłam się zrzucaniem z siebie całego kompletu ubrań. Złożyłam wszystko bardzo dokładnie, by następnego dnia ubrania jeszcze były zdatne do założenia. Tym samym rezygnując z zapewne wygodnej wanny, postanowiłam wziąć prysznic, chcąc jak najszybciej zakończyć ten pełen wrażeń dzień. Doprawdy, nie mam już siły do tego człowieka. Powoli zastanawiam się nad rzuceniem swych boskich zobowiązań i spieprzeniem z tego miejsca jak najszybciej. Uprzednio, rzecz jasna skopałabym tego pajaca, by w razie czego nie dał rady mnie dogonić. "Świetny pomysł" - pochwaliłam samą siebie w myślach, przy tym zakręcając wodę oraz sięgając po ręcznik, umieszczony przeze mnie na jednym z wieszaków. Powycierałam się dokładnie milutkim materiałem, w następnej kolejności przyodziewając na siebie ubrania, podarowane przez chłopaka. Nie były one żadnym szałem... Od tak - t-shirt i krótkie spodenki. Uprzednio zaplatając swe długie włosy w dwa, niedbałe kucyki, ostatecznie na powrót stanęłam w korytarzu oddzielającym kilka pokoików. Przeklinając pod nosem siedzącego na łóżku chłopaka, rozwiesiłam cały swój strój, na wcześniej przygotowany przez psa wieszak. Całość, pozostawiłam przewieszoną przez oparcie krzesła. Ponownie nabierając więcej powietrza do swych płuc, przysiadłam na łóżku, rzecz jasna odwrócona plecami do ciemnowłosego.
- Kiedyś i tak skończysz marnie, z mojej ręki... - odparłam cicho, zaciskając obie dłonie na białym, z lekka podwiniętym prześcieradle. Za odpowiedź miało mi posłużyć ciche westchnięcie chłopaka, który bez słowa, w przeciągu kilku sekund zniknął za drzwiami łazienki. Prychnęłam pod nosem, rzucając przelotne spojrzenie na stojącą nieopodal komodę. Bezszelestnie podniosłam się na równe nogi, w tym równie cichym krokiem zbliżając się do najzwyklejszych, białych ramek ze zdjęciami. Do swych dłoni dorwałam jedną, nieco większą fotografię, przedstawiającą standardową, trzyosobową rodzinę. Na oko, dziewięcioletnie dziecko i stojąca tuż za nim, dwójka dorosłych odmiennych płci. Tych ostatnich, zdążyłam już "poznać", w trakcie naszego pobytu w sklepiku muzycznym. Podparta łokciami o ów mebel, nie potrafiłam przez kolejne kilkadziesiąt sekund oderwać spojrzenia od tego, z pozoru nic wartego przedmiotu. Mi, osobiście nie ostała się żadna, podobna fotografia... O ile, podobna kiedykolwiek powstała. Z resztą, co za różnica. Wolę obyć się bez żadnych pamiątek, niż później patrzeć, na zdjęcia ze sztucznymi uśmieszkami. Kończąc swój wewnętrzny monolog, odłożyłam ramkę na swoje prawowite miejsce, przy tym rzucając przelotne spojrzenie na pozostałe obrazki. W zasadzie, nie pozostało mi nic innego, niż poczekać grzecznie, aż chłopak na powrót pojawi się w pokoju. Przysiadłam na łóżku w stylu tak zwanego "siadu w literę W". "Akh... Dlaczego to łóżeczko jest takie mięciutkie...". Osunęłam się mimowolnie, by w momencie zetknąć swe plecy z wygodnym materacem. "Chyba... Nic się nie stanie, jak chwilę tak sobie poleżę?" - dodałam do siebie w myślach, przy tym przytulając do siebie skrawek, równie miłej w dotyku pościeli...
- Wygodnie ci, jak widzę. - sama do końca nie wiem po jakim czasie, z drzemki wybudziły mnie całkiem ciche, a jednak tak bliskie słowa Shin'a. Rozchyliłam delikatnie powieki, by nagle... Odsunęłam się gwałtownie, praktycznie na drugi koniec łóżka, przerażona widokiem tych połyskujących, rubinowych oczu ciemnowłosego. Kolejne fuknięcie, skierowane prosto na jego osobę, momentalnie wydobyło się z mojego gardła.
- Miejsce psa jest na podłodze! Tylko dobre kundle, mają ten zaszczyt sypiania w nogach! - warknęłam, nawet z tej pozycji zadając chłopakowi mocnego kopniaka prosto w brzuch. W stu procentach wykorzystując jego niefortunne spoczywanie na granicy łóżka, już w przeciągu pięciu sekund mogłam zadowolić swe oczy przeuroczym widokiem. Ignorując pozbawionego smyczy pieska, błyskawicznie owinęłam się puchową kołderką, przy tym chichocząc pod nosem. O dziwo, Shin całkiem szybko zerwał się z tej podłogi, by na powrót zaszczycić mnie swą niemile widzianą obecnością. Od dodania czegokolwiek, powstrzymał mnie nagle objawiony mrok, który w mniej niż sekundę spowił całe pomieszczenie. Wtuliłam się mocniej w pościel. Choć połowa mego mózgu przemawiała za snem, druga zaś, wolała pozostać czujna, w tej dosyć niecodziennej sytuacji. W końcu, nie mogę, a raczej nie chcę nic robić, póki me oczy nie rejestrują żadnego, konkretniejszego obrazu. Jak mogłam się spodziewać, minęła zaledwie minuta, a już dane mi było wyczuć czyjąś dłoń, na swych plecach. Przełknęłam zdenerwowana ślinę, biorąc większy zamach. Na całe nieszczęście, mężczyzna zwinnie obrócił karty i wykorzystując sytuację, uchwycił mój nadgarstek. Gdy ma osoba, z jego inicjatywy znalazła się o wiele bliżej niż do tej pory, przez kilka, niedługich sekund miałam szczerą ochotę ponownie wziąć mocniejszy zamach którąkolwiek z kończyn. Powstrzymało mnie jedynie przyjemne ciepło, które dosłownie biło od torsu tego głupiego psa. Me myśli, na powrót rozdwojone, ostatecznie przystały na kilkugodzinnym zaprzestaniu agresywnych zachowań wobec aktualnego, grzewczego kaloryfera. Westchnęłam cicho, przy tym swymi dłońmi stykając się z klatką piersiową leżącego obok. "Jeszcze przyjdzie czas, by porządnie wyżyć się na jego egzystencji, za te wszystkie niedogodności"~


Sama do końca nie wiem, ile razy musiałam w nocy budzić się, przez tego przygłupa. Przez sen, pozwalał sobie zdecydowanie na zbyt wiele, w stosunku do mojego ciała. Miarka się przebrała, gdy usta chłopaka, śmiały przekroczyć granicę między tymi, należącymi do mnie. Wtedy, wyszłam z jego jak kamień śpiącą osobą na kompromis i resztę nocy spędził ładnie, na podłodze. Przynajmniej tak myślę, ponieważ później - jak zasnęłam, tak już do tego momentu nie rozchyliłam powiek. Na całe szczęście, pozostały w swej prawowitej pozycji piesek, grzecznie spoczywał poza mięciutkim obszarem. Ta sytuacja... Aż prosiła się, by ją wykorzystać. Nie zważając zupełnie na nic, porwałam z krzesła cały, na szczęście niewymięty komplet ubrań. W miarę cicho przeszłam korytarzem do łazienki, w której zaś przyodziałam na siebie ów strój. Po drobnych poprawkach i upewnieniu się, iż chodź odrobinę przypominam ułożonego człowieka, równie bezszelestnie uchyliłam drzwiczki, chcąc wydostać się z pomieszczenia. Rozejrzałam się, robiąc powolne kroki, w kierunku oddalonego o kilkanaście metrów wejścia... "Alice, teraz, albo nigdy..."~

< Shin? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz