poniedziałek, 19 marca 2018

Od Shina do Madeline

Ciemna noc, w kasynie jak zwykle rozrywka, ludzie się bawią, a ja siedzę przy stole grając w pokera na niskie stawki. Ciągle miałem dobre karty, ale pozostałe trzy osoby wyraźnie pokazywały swoje zmartwienia o własny dobytek, w takich chwilach zaczynałem przegrywać, każdy gest i ruch oka pokazywał u nich większą pewność na wzbogacenie się, nie widzieli we mnie żadnego zagrożenia. Zostało mi teraz tylko zaryzykować i odzyskać to co miałem, a nawet więcej.
   - Raz się żyje chłopaki. - westchnąłem, podpuszczając swoją mimiką twarzy innych graczy, pozostali się tylko zaśmiali, nie zorientowali się, że położyli wszystkie żetony jakie mieli. Teraz pozostało na moment, kiedy któryś będzie sprawdzał, mam wszystkie karty, które potrzebuję, z chęcią odtrąciłem dwie zbędne. Chwila sprawdzania szybko nadeszła, pokazaliśmy karty, nawet nie spoglądałem na karty innych, ale oni ewidentnie patrzyli na moje, żaden się nie spodziewał pokera królewskiego. Wziąłem wszystkie wygrane żetony i rozmieniłem je na kilka więcej wartych, wsadziłem do kieszeni i zaczynałem wstawać, ale kogoś dłoń nagle kierowała mnie dół, następnie obok mnie usiadł białowłosy chłopak, znałem go bardzo dobrze, nawet bez słuchania rozmów o nim lub konwersacji z nim samym. Obok mnie siedział Castiel Watson, obiekt nie raz obserwowany przeze mnie przypadkiem, był zbyt prosty i łatwy do manipulacji, to nie była zabawka dla mnie.
  - Nieźle sobie radzisz chłopie. - poklepał mnie raźnie po plecach.
  - Nie dotykaj mnie. - powiedziałem dosyć ostro, ale uważając na ton by go nie urazić.
  - Może się razem zabawimy? - sugerował, śmiejąc się.
  - Wybacz, ale wolę sam grać i ryzykować. - uśmiechnąłem się wrednie.
  - To może ze mną zagrasz?
  - A mianowicie w co? - spytałem zaintrygowany.
  - Zagramy w bilarda, jeśli wygrasz dostaniesz na godzinkę dostęp do pokoju VIP za cenę twojego wyjścia na plus po tamtej wygranie, ale jeśli przegrasz stracisz wszystko co masz, ryzykujesz czy pasujesz? - podał mi rękę w geście dobicia układu.
  - Zgoda. - uścisnąłem jego dłoń, następnie wstaliśmy i zaczął mnie prowadzić do części z stołami do bilarda, niezbyt lubiłem grać w bilarda, ale moja wygrana jest pewna, w bilardzie dużo się nie da dowiedzieć o innych, ale karty budzą emocje u innych. Rozgrywka zaczęła się niewinnie, mój przeciwnik zaczął, rozbił bille w pomocniczy mi sposób, od razu wbiłem jedną znajdującą się przy samym rogu, teraz musiałem powbijać połówki i na koniec wbić czarną bilę. Chłopak był co i rusz krok ode mnie, nie zauważał, co planuję, wbijał po prostu swoje bille tym samym pomagając mi w ustawieniu, wyczekiwałem dobrego momentu.
  - Oj chyba przegrasz. - zaśmiał się pewny siebie młody Watson.
  - Spokojnie. - skierowałem uśmieszek w jego stronę, lekko się zdziwił, ale grał dalej.
Mój przeciwnik miał do wbicia jeszcze dwie bile mi zostały tylko cztery, wtedy nadarzyła się okazja, zacząłem wbijać wszystkie swoje po kolei, w końcu została mi tylko czarna ósemka w dosyć niewygodnym miejscu. Spojrzałem na możliwe szanse, kąt, siłę i możliwość odbicia się, jedyną opcją było odbicie się od dwóch ścianek i wejście w prawą górną dziurkę stołu, uderzałem piłka poleciała i z minimalnym pędem weszła w dziurę. Spojrzałem na swojego przeciwnika, na jego twarzy widniał grymas oburzenia i zdziwienia. Ta jego twarz była wyjątkowym widokiem, zwłaszcza w obecnym stanie, ale wygrałem, dumnie odłożyłem kij i stanąłem obok chłopaka i wyjąłem z lewej kieszeni żetony, które zarobiłem na plus dzisiaj.
  - To jak z moją wygraną?
  - Dawaj te żetony i spieprzaj do tego pokoju. - wziął łapczywie moje żetony i rzucił mi klucze, następnie zaczął mnie prowadzić do wcześniej wspomnianego pomieszczenia. Trochę to zajęło, zaczynałem się stopniowo martwić, że mnie zrobi w chuja, ale w końcu trafiliśmy, pokój się otworzył, było tam kanapa, pokaźny barek z alkoholami, telewizor i fortepian na środku pokoju, od razu podszedłem do instrumentu i wcisnąłem jeden klawisz.
  - Jeśli lubisz muzykę graj sobie, ja cię zostawiam tutaj, sam nie wyjdziesz. - wyszedł z pomieszczenia i zamknął je na klucz jak wcześniej wspomniał. Wciskałem delikatnie klawisze, dźwięki przywoływały wspomnienia z nauki gry od ojca, długie czasy grania z przyjemności na instrumencie, nieprzespane noce, dni pełne potu i karcenia przez ojca za najmniejsze błędy, to były piękne czasy, ale teraz jestem dorosły i nie mam tak dużo wolnego czasu jak kiedyś oraz nie mam na czym grać. Chciałem kupić fortepian lub pianino, ale kasa się nie zgadzała zbytnio na następne wydatki oprócz czynszu za mieszkanie i jedzenia. Po kolei wciskałem klawisze przypominając sobie grę, usiadłem przy fortepianie i zacząłem grać Twinkle Little Star, to był pierwszy utwór, który zagrałem z ojcem, razem graliśmy go kilkakrotnie na pianinach w różnych restauracjach, najwyraźniej zbytnio pochłonąłem się grą i straciłem poczucie czasu, wyjąłem telefon z kieszeni i spojrzałem na godzinę, za niedługo miał się kończyć mój czas, ale i tak było przyjemnie, wyciągnąłem ręce ku górze by się rozciągnąć i odetchnąłem z ulgą. Tak się przeciągając ujrzałem stojącą osobę w drzwiach, zachwiałem się na stołku i przyrżnąłem mordą w ziemię tuż przy butach obcej osoby, nie podnosząc się spojrzałem w górę z kim mam okazję się spotkać, moim oczom ukazała się piękna dama o platynowych włosach i cudownej figurze, zaciekawiła mnie nie powiem, trzeba jakoś nawiązać kontakt.
  - Piękności, od jak długo tu stoisz? - spytałem uśmiechając się i starając ukryć swoje zakłopotanie obecną sytuacją.

 Madeline?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz