sobota, 31 marca 2018

Od Shina do Alice


Nacisk podłogi spowodowany ruchami Alice, która stąpała po niej trochę mnie rozbudził, zaczekałem na jej wyjście, przebrałem się tak szybko jak mogłem i wyszedłem za zdobyczą, zacząłem ją śledzić, ciągle zachowywała ostrożność, musiałem uważać na jej wzrok i słuch. W końcu wyszliśmy z budynku i zaczęła pewniej oraz szybciej uciekać, musiałem dostosować się do jej tempa, może była malutka, ale była dosyć szybka bym ją zgubił w tych tłumach ludzi, nie myślałem o głodzie czy dalszym śnie, nie mogłem jej sobie odpuścić, zakład to zakład, a ona go przegrała i była zbyt urocza by tak dać jej pójść w pizdu. Moja ofiara szła w kierunku głównej drogi, wtedy była stuprocentowa pewność, że mi zniknie, szczerze wątpię jej powrotu do mnie, znalazła się już na końcu uliczki, teraz ją złapię albo nigdy. Zacząłem biec i wziąłem od razu dziewczynkę na ręce, spojrzałem na Alice i patrzyłem w jej oczy, widziałem wyraźny gniew, zdezorientowanie oraz strach.

Od Samuela do Madeline


          Słowa Madeline – szorstkie, zdecydowane, poniekąd władcze – wywołały we mnie uczucie niemałego zaskoczenia. Ta sama kobieta, którą dotąd uważałem za nijakiego, żerującego na wpływach ojca pasożyta, ukazała przede mnę iście królewskie oblicze, które pod wieloma względami przypominało mi postawę samego Pana Watsona. A oto przed państwem kolejny powód dla którego nie powinienem oceniać książki po przysłowiowej okładce.

piątek, 30 marca 2018

Od Kevina ["Kręgosłup moralny"]

Ziewnąłem głośno, wpatrzony w siedzącego naprzeciw mnie, ciemnowłosego mężczyznę. Z jego bladego czoła, od dłuższego czasu, kolejno spływały nieduże kropelki potu. Widocznie na skraju frustracji, sam do końca nie wiedział, co może zrobić ze swoimi kartami. W kontraście, ja, nad wyraz znudzony, przypatrywałem się jego śmiertelnie zdenerwowanej osobie, podparty jedynie podbródkiem o stolik przy którym siedzieliśmy. Irytujący ten dzieciak... Chociaż, gdyby był nazbyt inteligenty, zapewne miałbym szczerą ochotę pozbyć się go kilka razy

Podsumowanie marca

Oto przybywamy do Was z pierwszym podsumowaniem miesiąca!
A więc, z góry przechodząc do konkretów:

Najbardziej aktywnymi postaciami miesiąca ogłoszeni zostają Alice Baskerville oraz Samuel Smith.
Każde z nich, w ramach nagrody, otrzyma skromne 8 000 dolarów.

Niestety, ani jedno opowiadanie nie zostało wstawione po ogłoszeniu zmiany z dnia 28.03, dlatego też żadne dolary nie zostaną przydzielone według wyznaczonych progów.
Mimo to, wszystkie osoby, które napisały choć jedno opowiadanie od momentu powstania bloga obdarzone zostaną symboliczną sumą 6 000 dolarów.
Są nimi:
> Samuel Smith
> Madeline Watson
> Alice Baskerville
> Shin Violin
> Kevin Regnard
> Jo Lewis

środa, 28 marca 2018

Newsy

Obwieszczamy wszem i wobec, iż na blogu Pure Madness zajdą niewielkie zmiany. Mają one na celu polepszenie ogólnego komfortu wszystkich członków, tak więc nie ma się czego obawiać, towarzysze. Wszystkim pozostaje przeczytanie tejże notatki oraz szykowanie się na randkę z weną, która powinna przynieść Wam wiele korzyści. 
Przechodząc do sedna sprawy:


           1. Płacenie za opowiadania.
Cóż to znaczy?
Ano tyle, że każde napisane opowiadanie będzie przynosiło zysk Twojej postaci.
Im więcej słów, tym większy zarobek. Im więcej opowiadań, tym większy majątek.
Dokładne progi punktowe poznacie na stronie banku.
Uwaga: system wprowadzony zostanie od 29 marca. Opowiadania wstawione wcześniej, niestety, nie zostaną nagrodzone.

           2. Nowe zlecenia.
Jak nie trudno się domyślić, do zakładki zleceń dodane zostały nowe, ciekawe zadania oferujące szybki zastrzyk gotówki. Każde z nich podlega starym zasadom a nagrody są wyjątkowo kuszące, także zachęcamy do podjęcia się naszych wyzwań.

           3. Nagrody dla najbardziej aktywnych postaci.
Niewielka, aczkolwiek istotna pochwała dla dwóch najczęściej udzielających się postaci; jednej płci żeńskiej, a drugiej męskiej. Przyznawana będzie każdego 30 dnia miesiąca, a sama jej wartość będzie ustalana przez administrację dzień przed wręczeniem.



Są to wszystkie wprowadzone na dzień dzisiejszy zmiany. Liczymy na to, że przypadną Wam one do gustu i umilą czas spędzony w kasynie La Vie.

Koniec ogłoszenia, ave.

wtorek, 27 marca 2018

Od Madeline do Samuela

[ POPRZEDNIE OPOWIADANIE ]

          Nie miałam czasu, ni odwagi, aby sprzeciwić się po raz kolejny woli ojca, a obecność Petersona dodatkowo utrudniała zaistniałą sytuację. Umiałam tylko stać i spoglądać, co chwila nerwowo na podłogę, jakby szukając w niej cienia pocieszenia czy tego cholernego wsparcia, którego żadnym sposobem nie mogłam dostać, mimo gorących chęci. Rozum podpowiadał, co innego, natomiast serce, jak i całe ciało, rwało się do ramion ojca, w których nie znalazłam się przez tak chorobliwie długi czas, a ten miał się jeszcze bardziej wydłużyć.

Od Samuela do Madeline


          Słowa Pana Watsona przyjemnie musnęły me nadęte ego. Bycie określanym mianem jednego z najlepszych pracowników, co nie trudno było wywnioskować po samym wyrazie mojej twarzy, było czymś bardzo pochlebiającym. Wyjątkowo miłym. Zaskakująco podbudowującym. Popchnięty przez samozachwyt, pozwoliłem sobie na chwilę nieuwagi, podczas której wychwalałem ponad niebiosa samego siebie…
Przerwało mi pytanie, które padło z ust drugiego mężczyzny. Złowieszcze "Co Ty na to, Samuelu?" zawisło w powietrzu, tym samym zaciągając mnie z powrotem na ziemię.
   - Myślę że nie ma żadnych przeciwwskazań, Sir – odparłem, jednocześnie z trudem przenosząc swe rozbiegane myśli na odpowiedni tor. – O ile Panna Madeline jest równie kompetentna co Pan – w co, oczywiście, nie wątpię - tak nie powinna mieć większych problemów. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że będzie mieć do dyspozycji liczne grono starannie dobieranych przez Pana pracowników. – Spojrzenie pojedynczego, piwnego oka przeniosło się z Właściciela na siedzącą naprzeciw Pannę Watson. Jej twarz wyrażała typową dla kobieciny obojętność. Jedynym odchyłem od standardu było ledwo zauważalne widmo niepewności błąkające się w okolicach zaciśniętych ust damulki. – Liczę na udaną współpracę – rzuciłem krótko, tym samym kończąc swą nie do końca przemyślaną wypowiedź. Zapamiętać – nigdy więcej nie oddawać się fantazji w towarzystwie jeśli istnieje choć minimalna szansa, że zostanę o coś zapytany.

Od Alice do Shina


Przeskanowałam swym badawczym wzrokiem, przed momentem otrzymane od mężczyzny szmaty. Nie ukrywam, że przymus przyodziewania ubrań kundla, niezbyt mi odpowiadał. Mimo przeogromnej chęci ponownego obłożenia Shin'a kopniakami, czy chociażby rzucenia w jego stronę złośliwym tekstem, jedynie, z widocznym grymasem, zbliżyłam się do pomieszczenia zwanego łazienką. Wkroczyłam do środka, po czym upewniona w kwestii zamknięcia drzwi na zamek, zajęłam się zrzucaniem z siebie całego kompletu ubrań. Złożyłam wszystko bardzo dokładnie, by następnego dnia ubrania jeszcze były zdatne do założenia. Tym samym rezygnując z zapewne wygodnej wanny, postanowiłam wziąć prysznic, chcąc jak najszybciej zakończyć ten pełen wrażeń dzień. Doprawdy, nie mam już siły do tego człowieka. Powoli zastanawiam się nad rzuceniem swych boskich zobowiązań i spieprzeniem z tego miejsca jak najszybciej. Uprzednio, rzecz jasna skopałabym tego pajaca, by w razie czego nie dał rady mnie dogonić. "Świetny pomysł" - pochwaliłam samą siebie w myślach, przy tym zakręcając wodę oraz sięgając po ręcznik, umieszczony przeze mnie na jednym z wieszaków. Powycierałam się dokładnie milutkim materiałem, w następnej kolejności przyodziewając na siebie ubrania, podarowane przez chłopaka. Nie były one żadnym szałem... Od tak - t-shirt i krótkie spodenki. Uprzednio zaplatając swe długie włosy w dwa, niedbałe kucyki, ostatecznie na powrót stanęłam w korytarzu oddzielającym kilka pokoików. Przeklinając pod nosem siedzącego na łóżku chłopaka, rozwiesiłam cały swój strój, na wcześniej przygotowany przez psa wieszak. Całość, pozostawiłam przewieszoną przez oparcie krzesła. Ponownie nabierając więcej powietrza do swych płuc, przysiadłam na łóżku, rzecz jasna odwrócona plecami do ciemnowłosego.

Od Shina do Alice


-To chyba oczywiste słodziutka, jesteś teraz moja do odwołania.-Wciąż miałem na twarzy uśmiech, ale zmienił się na wredny, następnie zacząłem się śmiać.-Bóg przegrał z kundlem, jakim cudem? Nasza bogini przeliczyła swoje możliwości i pochodzenie tego kundelka?
-Kim ty jesteś do cholery?-Puściła moją kurtkę i próbowała się uspokoić.
-Znajdź wpierw dostęp do internetu, poznasz moich starszych.-Spoglądałem prosto w oczy małej bestii, może i była niska, ale mogła mnie zabić w każdej chwili za pomocą jej kopniaków śmierci, mogłem pełzać po ziemi z bólem brzucha wynikającego z śmiechu.
-Dziadek, daj nam dostęp do kompa i to już.-Wskazała palcem na starszego mężczyznę, który zaprowadził nas do kasy i komputera na niej.
-Wpisuj Kuro Tetsuya, następnie moje nazwisko.

piątek, 23 marca 2018

Od Alice do Shina


Przeklęłam w myślach, przyglądając się ostatniej, trzymanej w dłoniach karcie. Jedynka serce. Przeżywam dziwne deja vu, widząc akurat ją, przy pewnym końcu swej rozgrywki. Zaciskając mocniej zęby, rzuciłam ów przedmiot przed siebie, po czym nad wyraz zdenerwowana, poniżeniem mej osoby, przez nic nie znaczący los oraz mężczyznę, odwróciłam wzrok w losowym kierunku, byle by nie patrzeć na swego przeciwnika. Nawet nie widząc jego twarzy, wyczułam z jego strony to przeszywające moją osobę, pełne zadowolenia spojrzenie.

środa, 21 marca 2018

Od Shina do Alice


   - Zaszczyt to mało powiedziane, to boski cud. - podszedłem trochę bliżej dziewczynki i oparłem się o barierkę obok niej, patrzyłem na miasto i inne ciekawe miejsca w oddali. Może to nie był jakiś duży dystans, nie więcej niż trzy metry, ale czułem jej wzrok na sobie.
   - Gdzie masz swojego pana piesku? - dziecko zapytało mnie, następnie arogancko się zaśmiało. To nie było miłe, ale na swój sposób intrygujące dla mnie.
   - Jestem bezpańskim kundlem. - powiedziałem z uśmiechem w kąciku ust.
   - Twój ubiór o tym świadczy, więc może skoczysz z dachu i znikniesz mi z oczu? - powiedziała to,       przekręcając swoją główkę.
   - Przeszkadzam ci swoją osobą? - odwróciłem się do niej, teraz widziałem ją w pełni, elegancko się prezentowała, podobał mi się ten wygląd.
   - W dużej mierze tak, ja jestem bogiem, ty kundlem, coś ty chyba nie pasuje.
Kucnąłem na moment i znów powstałem, musiałem rozprostować kości, trochę postrzelały, ale czułem się wygodniej niż wcześniej chodząc tu i tam.
   -Gimnastykujesz się z powodu swojej starości?-Spytała kolejny raz dumnie uśmiechając się z kolejnej obelgi.
   - Robię to w celu rzucenia się na ciebie i zgwałcenia. - odpowiedziałam wyciągając rękę do góry i prostując każdą osobno.
   - Zwierze chce się dobrać do boskiego stworzenia, to jest niemożliwe, równie dobrze możesz umrzeć. - zaśmiała się znów swoim śmiechem pełnym poczucia wyższości i władzy nad drugą osobą.

Od Jo do Harry'ego

Opornie zdjęłam z siebie uniform, oddychając z ulgą, kiedy przepocony materiał odczepił się od rozgrzanego ciała. Wrzuciłam niedbale ubiór do torby, w następnej kolejności ubierając się w białą sukienkę i czarne wełniane zakolanówki. Ostatecznie na czuja zawiązałam klasyczne trampki, ziewając szeroko. Nie przypuszczałem, że zmiana w pracy, aż tak bardzo się przedłuży. Porwałam w pośpiechu kurtkę, ruszając ku wyjściu dla personelu.
Wieczory w Las Vegas zdecydowanie kontrastowały z ciepłymi porankami, nie zdziwiłam się zbytnio, kiedy uderzył we mnie nieprzyjemny podmuch zimnego powietrza, więc ciaśniej opatuliłam się ramoneską i tak niedającą satysfakcjonującego ciepła. Poczułam na ramionach gęsią skórkę, toteż przyspieszyłam kroku lawirując między różnorodnymi twarzami. Istna mieszanka kulturowa, a jednak wszystkich sprowadzał ten sam cel — chęć wzbogacenia się. I Miasto Grzechu potrafiło im to zapewnić, ale równie dobrze mogli wylądować na samym dnie. Tu liczyły się nie tylko pieniądze, ale i umiejętności.
Byłam zmęczona, głodna i zziębnięta, mimo to, złożony z neonowych liter, kusząca migający szyld "La Vie" sprawił, że przystanęłam na chwilę, aby móc lepiej mu się przypatrzyć. Najlepsze kasyno w całym mieście prezentowało się okazale, a ludzie masowo napływali do środka. Jakby nie patrzeć noc była jeszcze młoda, a kieszenie pełne pieniędzy. Ocknęłam się z zadumy, ruszyłam dalej przed siebie.
Przycisnęłam do swojego boku torbę, gdy przechodziłam przez ludzi zbitych w grupkę. Wolałam wobec każdego zachować ostrożność niż stracić w krótkiej chwili portfel. Nigdy nie wiadomo z kim się miało do czynienia, bowiem kręciło się tu mnóstwo złodziei. Gdy udało mi się przejść bezpiecznie obok podejrzliwych typków, uspokoiłam się.
Moją uwagę zwrócił młody mężczyzna.
Nie tylko wyróżniał się strojem, ale także i niespotykaną twarzą. Stał nonszalancko oparty o mieszkalny budynek i z uwagą rozglądał się po tłumie. Zwrócił uwagę na głośną, ewidentnie mocno podchmieloną kobietę. Nie wzbudzała zainteresowania innych ludzi, widok osoby w takim stanie spokojnie można było zaliczyć do rzeczy normalnych. Odczekał chwilę, ruszając w jej kierunku. Przechodząc obok niej, sprawnie zanurkował ręką w jej otwartej torebce i wydostał z niej portfel. Schował go do wewnętrznej kieszeni okrycia.
Zorientował się, że uważnie go obserwowałam, w momencie, kiedy nawiązał ze mną kontakt wzrokowy.

< Harry? >

wtorek, 20 marca 2018

Od Madeline do Samuela


          Moje prośby, co do niezmiernego spokoju, a także ciszy nie zostały wysłuchane. Po usłyszeniu gwaru na korytarzu, nie mogłam spodziewać się niczego przyjemnego. Wkrótce w pomieszczeniu zawitała dwójka mężczyzn, przy których — o dziwo — nie czułam się komfortowo. Słowa, jak i postawa Właściciela, nie zdradzały za dużo, natomiast Smith wyglądałby tak, jakby mógł czytać w myślach Petersona, jak i mego ojca.

Nowy członek - Jo Vivien Lewis

Od Alice

Przyglądałam się z wymownym uśmieszkiem, siedzącemu naprzeciw mężczyźnie. Gdyby tylko była taka możliwość, żuchwa ów przedstawiciela płci brzydkiej, zapewne znalazłaby się na podłodze. To, że szło mi okropnie z początku, nie oznaczało, że pod koniec nie będzie mi dane zwyciężyć. Przynajmniej w moim przypadku, zazwyczaj tak wypada. Swoją ostatnią porażkę przeżyłam jakiś rok temu, jeszcze z fałszywym dowodem osobistym w ręku... Nigdy nie zapomnę twarzy chłopaka, z którym w tamtym momencie dane mi było rozgrywać partyjkę. Kevin Regnard, przeklęty, okrzyknięty oficjalnie moim nemezis, białowłosy mężczyzna. Wyróżniał się swoją fryzurą, która powszechnie uważana była za bardzo dziewczęcą. Zniknął przed paroma, może paręnastoma miesiącami, ślad po tym wariacie zniknął. Jeszcze kiedyś, przyrzekam, że pomszczę swoje upokorzenie, które zmuszona byłam znieść w tamtym momencie... Nie, to raczej złe określenie. Bliska płaczu, wybiegłam z miejsca naszej rozgrywki. Moralnie mnie krew zalewa, gdy wyobrażam sobie tą, dumnie szczerzącą się poczwarę, która w późniejszym czasie, dodatkowo śmiała się do mnie zbliżać i próbować zagadać. Litości! Kiedyś znajdę i dostatecznie zniszczę tego gnojka, każdym możliwym sposobem.

poniedziałek, 19 marca 2018

Od Samuela do Madeline


          Flegmatyczną rozgrywkę toczącą się miedzy mną a panną Madeline przerwał głos rozentuzjazmowanego właściciela kasyna. Ten, ignorując postawione przez ludzkość zasady savoir-vivre, gwałtownym ruchem otworzył drzwi pomieszczenia na oścież, jednocześnie wpuszczając do środka sztuczne światło zamontowanych na korytarzu ledów. Wzdrygnąłem się, słysząc dźwięk zderzenia pozłacanej gałki z bladą ścianą. Nie wiem, czy bardziej żal było mi wgniecionej ozdoby, obitego tynku czy pracy, którą włożyć będę musiał w naprawianie go podczas następnej zmiany.

Nowy członek - Alice Baskerville

Od Shina do Madeline

Ciemna noc, w kasynie jak zwykle rozrywka, ludzie się bawią, a ja siedzę przy stole grając w pokera na niskie stawki. Ciągle miałem dobre karty, ale pozostałe trzy osoby wyraźnie pokazywały swoje zmartwienia o własny dobytek, w takich chwilach zaczynałem przegrywać, każdy gest i ruch oka pokazywał u nich większą pewność na wzbogacenie się, nie widzieli we mnie żadnego zagrożenia. Zostało mi teraz tylko zaryzykować i odzyskać to co miałem, a nawet więcej.

niedziela, 11 marca 2018

Od Madeline do Samuela


          Chcąc, nie chcąc. Musząc bądź nie, znalazłam się w jednym pomieszczeniu w towarzystwie zupełnie obcej mi osoby. Znaliśmy się tylko z widzenia i pełniącego przez nas stanowiska. Zero jakiegokolwiek pojęcia o sobie nawzajem. Zaskakujące, ale jednak jak bardzo prawdziwe. Główne pytanie brzmi: Czy miałabym ochotę zaznajomić się z kimś pokroju Smith'a? Nie zamierzam owijać w bawełnę, a zatem udzielę nieco cierpkiej odpowiedzi na to wielce interesujące zdanie: Nie. 
Po tym jakże męczącym dniu nie miałam nawet znikomej ochoty na bilard czy zachowanie resztek ogłady. Rozglądałam się wokoło nieobecnym, znudzonym wzrokiem, zwinnie omijając spojrzenie chłopaka, dając mu subtelnie we znaki, iż jestem nijak zainteresowana tymi całymi wyćwiczonymi do perfekcji, obojętnymi tekstami. Jedyne, czego pragnęłam od innych ludzi, to brak fałszu, swoboda w towarzystwie i prawdziwość, której tutaj również zabrakło.  
Podsumowując, wieczór nie zapowiadał się na szczególnie istotny w mym życiu, a nie wiedzieć dlaczego, miałam takową nadzieję. 

Od Kevina ["Po Znajomości"]

Siedziałem od dłuższego czasu przy swym ukochanym stole, z filiżanką uniesioną na poziomie równym z ustami. Wpatrzony głównie w jeden, niewidoczny dla nikogo innego punkt, starałem się dokładnie przypomnieć sobie słowa dobrego znajomego, z ostatniej, przeprowadzonej telefonicznie rozmowy. Według dosyć mocno streszczonego planu, miałem stać się wyświadczającym przysługi pieskiem, grzecznie dostarczającym paczki od grupy, do pana. Co najlepsze, mój drogi Reim tłumaczył się nawałem obowiązków i brakiem możliwości odwiedzenia zarówno elity, jak i przyjaciela. Jego osobę znam dosyć długo, przez co jestem przekonany, że zwyczajnie przeraził się spotkania z kimś tak wysoko ustawionym... W zasadzie. Jego błąd. Osoba z tak samolubnymi poglądami, jaką rzecz jasna jestem, nie ma zamiaru bawić się w wytresowanego, nierasowego kundla. Myślę, że mężczyzna i tak się nie obrazi, jeśli "przez przypadek" paczka się gdzieś zapodzieje. Chyba, że kwota przeze mnie odebrana, będzie dosyć spora. Nie da się ukryć, każdy byłby poddenerwowany... No cóż. Reim, to jednak Reim. Jedynie podświadomie mogę go mianować swym najlepszym przyjacielem, głośno, wolałbym się nie przyznawać do tego sztywniaka. Mimo, że często podrzucam mu jakieś swoje, potrzebne do uzupełnienia papiery, - czy tak jak teraz, on w stosunku do mnie -, prośby o przysługi, ten jedynie okazjonalnie prosił mnie o pomoc. Lubuję w drażnieniu go na przeróżne możliwe sposoby, których ta biedaczyna nie może pojąć. Wyręczam się nim, a raczej to on samowolnie wyręcza mnie przy materiałach pisemnych. Za czasów jego zamieszkiwania okolic, również czytał za mnie książki. Brzmi to dosyć dziwnie, lecz tak - narzucał się mi, gdy tylko spostrzegł mój pogarszający się wzrok. Ugh, ta litość nade mną, która w tamtych momentach wymalowana była na jego twarzy... Aż mam ochotę zwrócić przed chwilą pochłonięte ciastko. Za słodko mi się zrobiło. W każdym razie. Niech ten rudy facet, nawet nie myśli o moim błogosławieństwie i grzecznym wykonaniu przysługi. Nie chciałbym tu nikogo dyskryminować, lecz póki nie mam lewego oka - którego odzyskanie i tak jest niemożliwe -, specjalnego poszanowania do ognistowłosych, posiadać nie będę.

sobota, 10 marca 2018

Od Kevina

Znowu czuję ten przeszywający moją głowę ból, ugh, ciężkie do zniesienia. Nie idzie się przyzwyczaić. W zasadzie. Za dużo czasu spędziłem śpiąc, żeby teraz móc bez najmniejszych problemów wstać. Na przekór człowiekowi - zawsze tak jest. Po zarwanej nocce, kładę się spać dopiero gdzieś koło dziesiątej rano, z nadzieją, na przespanie nie więcej niż pięciu godzin. Marne nadzieje, które zawsze kończą się pobudką przed siódmą wieczorem. Próby odbudowy fizycznej, pokładam w "porannej" herbatce i ciastkom zbożowym. Ta mała, codzienna rutyna zazwyczaj pozwala mi uśmierzyć nieprzyjemne, otrzymane wraz z przebudzeniem momenty. Chyba się starzeję...

Nowy członek - Kevin Regnard

wtorek, 6 marca 2018

Od Samuela do Madeline

 
        Polecenie było krótkie i klarowne. Pan Watson oczekiwał ode mnie tymczasowego trzymania pieczy nad jego starszą pociechą. Była nią nijaka Madeline Catherine Watson - wszystkim dobrze znany, obiecujący rekrut świata hazardu. Opieka nad damulką trwać miała do momentu, w którym ojciec nie skończy omawiać pewnej istotnej kwestii w gabinecie Szefa. 
Co tu dużo mówić. Z pozoru proste zadanie, w praktyce mogło sprawić mi niemały problem. Naprawdę, wiem, co mówię. Tak jak samego Davida znam niemalże na wylot, tak z jego córką nie miałem zbyt wiele do czynienia. Będąc szczerym, nigdy nie zamieniłem z nią dłuższego słowa. Nasze kontakty ograniczały się do suchego „witam” oraz „żegnam”, ewentualnie uprzejmego „dziękuję”. Możliwe, że wpływ na to miał fakt, iż zwyczajnie nie mieliśmy okazji ani tematu do rozpoczynania dłuższej rozmowy. Z reguły widywałem ją z daleka, przyczajoną u boku ojca, zatopioną w swych myślach. Nigdy nie wdawała się w dyskusje ze znajomymi Pana Watsona. Jedynie stała i roztaczała wokół siebie charakterystyczną, typową dla arystokratek aurę, przez co z góry uznawałem ją za zwykły dodatek do wizerunku Davida. Niby nic, a jednak taki sposób myślenia skutecznie odciągał mnie od tejże pozornie nieciekawej postaci.

niedziela, 4 marca 2018

Od Madeline do Samuela



          Ten wieczór nie różnił się niczym specjalnym od poprzednich, monotonnych dni. Roześmiane, błyszczące miasto w jednej chwili zmieniło się w puste, uśpione budynki, które były tak ślepe na czyhające w ciemnościach, zdradliwe sztuczki, a zarazem obojętne na tajemnice, które skrywał każdy zaułek. Zimne ramiona wiatru wypełniały wszystkie możliwe ubocza i sprawiały złudne wrażenie bezpieczeństwa oraz przytulności, a w rzeczywistości było wręcz przeciwnie. Chłodne palce ździerały płótno fałszu z wszelakich tajemnic i wyjawiały najbardziej okrutną prawdę jaka mogła istnieć. Ale czemu się dziwić? Słynne Las Vegas pokazywało swe drugie oblicze każdej nocy czy wieczoru, ale nie można było zaprzeczyć idealnej grze, perfekcyjnej obłudzie, która podawała przyjacielską dłoń temu, kto zbłądził wśród świateł Miasta Grzechu.