niedziela, 13 maja 2018

Od Shina do Alice


Zbytnio nie było miejsca gdzie jej rodzice nas nie znajdą, ale dziewczyna złapała mnie za rękę i zaczęła prowadzić, nasz cel był mi nieznany, zaufałem jej intuicji, kto jak kto, ale ona rzadko się myliła, nie powinna nawet teraz, to jej rodzice nie moi. Nie mam zbytnio prawa ingerować w ich sprawy rodzinne, ale słysząc, że moja ukochana ma wyjść za jakiegoś fagasa, ręka mnie świerzbi od tego. Jestem kundlem, ale nie jakimś tam kundlem, jestem synem znanej skrzypaczki i znanego pianisty, nie przegram, dlaczego? Odpowiedź jest prosta moja gra jest teraz pieśnią mego serca do niej, sprawia cuda dając więcej niż mogę. Dziewczyna poprowadziła mnie na zewnątrz, przeszliśmy jakieś dwa kilometry, weszliśmy do hali, były tu robione próby muzyczne, nie wiedziałem co ona robi. Podbiegła do fortepianu i usiadła, spojrzała na mnie i poklepała siedzenie.
-Shin, zagraj dla mnie, nie myśl o nich, skup się na tym co do mnie czujesz. - Usiadłem na stołku, ona zeszła z niego i usiadła mi na kolanach. - Pomyśl, wygrasz będziemy mieli spokój na zawsze, ich plany runą, a my będziemy razem. - Po tych słowach zaczęła mnie całować. Momentalnie odwzajemniłem pocałunek, oderwałem swoje wargi od niej i spojrzałem jej w oczy. - Co się stało? -Spojrzała na mnie trochę zawiedzionym wzrokiem.
-Nie wyjdziesz za tego fagasa, prawda? - Spytałem wzrokiem pełnym nadziei, podniosła ciało i przytuliła mnie do swojej klatki piersiowej, następnie zaczęła głaskać.
- Nie zostawię cię mój kundelku, jesteś mój, ja twoja, równie dobrze mogą mnie wydziedziczyć, ale nie wyjdę za innego mężczyzna niż ciebie, kocham cię. - Pragnąłem ją mieć przy sobie na zawsze, nie oddam jej nikomu innemu, dlaczego? Bo ją kocham, nie dam, jest przy mnie na zawsze, moja bogini, wielka i piękna, cud tylko dla mnie. - Wygrasz jutro dla mnie? - Spytała dosyć nietypowym głosem dla niej. Spojrzałem jej prosto w oczy, były takie pełne nadziei, energii i... Wiary we mnie.
- Wygram, obiecuję. - Złapałem ją za dłoń i ścisnąłem. - Teraz musisz wracać, ja się jutro pojawię i będę w nocy w pokoju po ubiór. - Podałem jej klucz do mieszkania. - Ty się zajmij nimi, załóż się, że jak wygram to nie ożenisz się z nim i wtedy wyjdziesz za mnie, zaufaj proszę mi. - Wstałem z siedzenia i podszedłem do drzwi, odwróciłem głowę do niej i spojrzałem. - Do jutra arystokratko. - Ona tylko pomachała mi na pożegnanie. Wyszedłem i skierowałem się od razu w centrum miasta. Musiałem kupić pierścionek na jutro, dam radę, jestem tym jedynym, Shin pamiętaj, nie możesz tego przegrać, zagrasz coś niemożliwego. Moje poszukiwania zaczęły się po jubilerach, każdy oferował tylko złoto, osobiście złoto było okropne, chciałem piękne srebro, podkreślałoby to ją cerę. Po długich godzinach znalazłem sklep godny srebra, od razu wpadł mi w oko jeden, piękny srebrny z niebieskim kamieniem. Obejrzałem dokładnie, ekspedientką była kobieta o identycznym rozmiarze dłoni co Alice, zaprezentowała czy się zmieści. Nie chciałem kupować zbyt małego, bo nie wejdzie, szkoda by było go gubić jakby był za duży i jak to będzie wyglądało ugh... Kupiłem pierścionek, dostałem w gratisie ładne pudełeczko, wiedziałem, że powinno jej się to spodobać. Wyszedłem z sklepu i poszedłem do knajpki coś zjeść, czekało mnie dosyć nudne popołudnie, do pokoju nie mogłem wrócić, jej matka by mnie zgwałciła. Przesiedziałem do dwudziestej trzeciej dzień w knajpie podjadając co i rusz, myślałem nad przyszłością, jeśli się oświadczę to będę mógł wziąć z nią ślub, co się wiąże potem z posiadaniem rodziny jeśli się zdecydujemy. Nie wiem czy dam radę, nie chcę być taki sam jak mój ojciec. Jeśli powie tak, będę szczęśliwy i się starał być dla niej jak najlepszy, nie będę już się obawiał, że ktoś mi ją zabierze, jej rodzice dadzą jej spokój, będziemy mogli być na zawsze razem. To jest ryzykowna decyzja, ale jestem pewny, że ją kocham, żadnej innej nie będę, chcę być na zawsze z nią, chcę dać jej szczęście w życiu. Zacząłem się zbierać z restauracji, nim wziąłem tackę z pozostałościami z posiłku podeszło do mnie trzech dosyć sporych facetów.
- Ty jesteś Shin? - Odezwał się największy z nich. - Możemy autograf na zewnątrz? - Po tych słowach pozostała dwójka była z lewej i prawej strony mojej. 
- Jasne chłopaki, tylko bez przepychania się. - Zaśmiałem się i poszedłem z nimi, kierowali mnie w dziwne miejsce, weszliśmy do ciemnej uliczki. Podszedłem do ściany i zacząłem ją badać. - Ale chłopaki, tutaj jest ciemno i nie mam wyjścia lub drzwi.
- I o to chodzi. - Po tych słowach dostałem cios w brzuch, następne leciały w moją pierś, ostatni, który mi zadano był ostrzem na brzuchu. Upadłem na twarz, jeden z nich podszedł i podniósł mi twarz. - Pozdrowienia od teściowej Shinku. - Odeszli ode mnie, nie mogłem wstać, byłem obolały, po jakiś kilku godzinach konania zauważył mnie jakiś dzieciak, zainteresowany podszedł i zaczął mi obszukiwać kieszenie.
- Mały, pomożesz mi? - Spytałem ostatkiem sił. On odskoczył ode mnie.
- T-ty żyjesz?! - Mocno się zdziwił jak widać, ta dzisiejsza młodzież, tylko grabić.
- Pomóż mi wstać to cię wynagrodzę, znajdź mi przy tym jakąś laskę do podparcia. - Muszę dojść na miejsce, autobusy teraz nie jeżdżą, jakbym normalnie się poruszał dałbym radę w dwie godziny, konkurs jest o dziewiątej, jeśli teraz ruszę w takim stanie... Dam radę! Dla niej! 
- Mogę panu pomóc, ale będę chciał dwa tysiące. - Uśmiechnął się zapewne, była to dosyć wysoka cena, ale niech będzie. 
- Pomożesz mi dojść do pewnego miejsca to dostaniesz. - Podniósł mnie i wziął pod ramię, wytłumaczyłem gdzie musimy dojść, ale on przyjął taki warunek, spojrzał na mój brzuch, widniała tam chyba duża i czerwona plama krwi. Proponował mi wpierw pójście do szpitala, musiałem zrezygnować, wytrzymam jakoś, nie mam czasu na szpital. Droga nie była łatwa, mieliśmy dużo postojów, wielką ilość marudzenia z jego strony oraz wydania pieniędzy przeze mnie. Musiałem ciągle mu dopłacać po 20 dolców, na koniec zapłaciłem mu dodatkowo jakieś trzy tysiące, zatamował mi przynajmniej krwawienie skrawkiem swojej długiej bluzki, podziękowałem mu za to, ale tak czy siak chciał kasę. Byłem już na miejscu o siódmej, cała ekipa sponsora zaczęła rozstawiać i przygotowywać wszystko, młody mnie puścił i jakaś dziewczyna mnie złapała.
- Pan... - Zaczęła szukać zapewne po pamięci mojego wizerunku. 
- Violin. - Uśmiechnąłem się tylko. - Zdążyłem. - Spojrzała na mnie i skierował swój wzrok na mój brzuch.
- Musi Pan do szpitala, nie da pan rady w takim stanie zagrać. - Złapałem ją za dłoń i pogładziłem delikatnie, musiałem oszczędzać całą energię na występ. 
- Muszę zagrać i wygrać, to jest najważniejsza rzecz w moim życiu, jeśli nie zagram to stracę bliską mi osobę. - Zacząłem płakać, pomogła mi dojść do poczekalni i zostawiła na siedzeniu.
- Niech Pan tu zostanie, ja pójdę po wodę utlenioną i jakiś bandaż. - Uspokajała mnie jakoś, ale ja się przygotowywałem psychicznie. Minęła godzina, powoli zaczęli się zbierać kandydaci, jeszcze nie ujrzałem swojego przeciwnika, każdy spoglądał na mnie dziwnie, oni w garniturach, ja wyłącznie w bluzce, kurtce i spodnia, gdzie i ówdzie z plamami krwi. Dziesięć minut przed zaczęciem ujrzałem ostatniego zawodnika, podszedł do mnie, popatrzył sobie i się zaśmiał.
- Taki kundel jak ty ma być moim rywalem? - Spróbował mnie sprowokować pokazując swoją wyższość. - Jesteś gówniarzem nic nie znaczącym, który próbuje zaistnieć żeniąc się z moją przyszłą żoną, którą zapłodnię zaraz po ślubie. - Ręka mnie świerzbiła od tego, ale musiałem się kontrolować, Shin nie możesz tego zjebać, nie teraz, jesteś tak blisko. Rękę wsadziłem do kieszeni, było tam pudełeczko, którego nie mogłem zgubić. - Nie odezwiesz się psie? Czy mam cię nauczyć szczekania? - Zbliżył się do mnie i złapał za koszulkę. - Widać, że mamusia już ci pokazała gdzie twoje miejsce, teraz moja kolej to pokazać światu. Nie jest ci wstyd, że przegrasz? Że stracisz swoją ukochaną? Że ona o tobie zapomni? Powiedz jak to jest stracić wszystko co się ma, nawet życie? - Nie wytrzymałem, podniosłem głowę i uśmiechnąłem się do niego. 
- Stracić? Ja niczego nie stracę wiesz dlaczego? Bo nie jestem materialistą jak wszyscy arystokraci, ja ją naprawdę kocham w przeciwieństwie do ciebie, nie chcę jej ciała, chcę ją samą. Dotknij ją, sam zginiesz, ten kundel nie jest byle jaki, jest lepszy od takiego rasowego pudla jak ty. 
- Pudla? Przynajmniej ten pudel to wygra w przeciwieństwie do ciebie, jest niemożliwym, że mnie pokonasz, równie dobrze mogę rywalizować z świnią jak ty. - Po jego słowach zaśmiałem się.
- Świnią? Śmieszny jesteś, równie dobrze mogę być świnią, ale ty małym kiełkiem trawy wdeptanym w ziemię i zmieszany z gównem. - Po tych słowach ucichł i odsunął się ode mnie. Zaczęli wzywać zawodników na scenę, siedziałem cicho oczekując swojej kolei, po godzinie zostałem sam z moim rywalem, został wywołany, słyszałem jego grę, słyszałem taką grę tylko u ojca, ale nie chciałem jej kopiować. Muszę swoją duszę i uczucia dać w utworze. Minęła dłuższa chwila, nie było dźwięku fortepianu, zostałem wezwany, wyszedłem kulejąc na scenę, wolno podszedłem do stołka i usiadłem, spojrzałem na tłum, w pierwszym rzędzie była Alice. Wziąłem głęboki oddech, odkaszlnąłem i zacząłem grać to co potrafię najlepiej, oryginalnie. Zacząłem poruszać swoimi palcami, nie grałem jak jeden pianista, byłem trzema w jednym, swoją przeszłością, teraźniejszością i przyszłością, która będzie. Tłum milczał, byłem dopiero na początku swojej gry, ten utwór jest poświęcony jej, nie mówi o miłości, ale o naszych relacjach. O bólu, którym wcześniej czuliśmy przed poznaniem się, o szczęściu i nadziei, która jest w nas teraz. Kończyłem swój utwór, leciały ze mnie kałuże potu, krew szybciej leciała, więcej było na bandażu, ale czułem, że żyję, moje uczucie nie pozna tylko ona, ale i cały świat, nawet jej rodzice. Skończyłem, fortepian ucichł, ja podniosłem głowę ku góry i zacząłem ciężko oddychać, nagle usłyszałem brawa na stojąco, wygrałem! Wstałem z krzesełka i podszedłem do krawędzi sceny i wyciągnąłem dłoń do ukochanej, złapała ją i weszła na scenę, stanęła obok mnie, trzymałem nadal ją za dłoń, uklękłem, nie chciałem się zwalić z sceny, wyjąłem pudełeczko z kieszeni, pokazałem pudełeczko i otworzyłem ukazując pierścionek.
- Czy ty, Alice Baskerville wyjdziesz za mnie, Shina Violin? - W tej chwili czułem szczęście, wygrałem życie, udowodniłem, że nic mnie nie pokona, nawet tamten fagas, jestem najlepszy tylko dzięki niej, ponieważ fortepian odzwierciedla moje uczucia do tej dziewczyny. 
Alice?

[NASTĘPNE OPOWIADANIE]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz