wtorek, 3 kwietnia 2018

Od Alice do Shina


Podsunęłam wolną dłoń wprost pod swój podbródek, tym samym prezentując swe rozmyślanie. Zajęć była co niemiara, jedynie czas za szybko leciał. Przygryzłam z lekka dolną wargę, przymykając delikatnie powieki.
- Sprawdź w internecie, co ciekawego grają w kinie... - powiedziałam cicho, wtulając się bardziej w cieplutki tors ciemnowłosego. - Nie chciałabym ruszać się stąd na marne, mój ex-kundelku. - dodałam z cichym westchnięciem. Już po chwili w dłoniach chłopaka mogłam dostrzec telefon. Śledząc równocześnie ruchy jego palców, ziewnęłam głośno.
- Więc... - zaczął, mrużąc z lekka powieki. - My little pony... - wydusił, przy tym teatralnie kaszląc. Rzuciłam mu pytające spojrzenie.
- O czym to? - podpytałam, przy tym unosząc głowę. Nie rozumiałam jego reakcji, tłumaczeniu nie brzmiało tak źle...
- Yhm, nie ważne, nie ważne. I tak dzisiaj już tego nie puszczają! - wymigał się dosyć zaradnie, choć i tak podświadomie czułam, że najzwyczajniej w świecie coś mu nie pasowało w tym tytule. Gdybym jeszcze miała tyle chęci, by to sprawdzać. - Sausage party...
- Tak! Kiełbaska! - nagle ożywiona, wlepiłam swe wyraźniejsze spojrzenie w nieduży ekranik telefonu. - Ten film musi być niesamowity! - wypaliłam momentalnie, na starcie, po samym tytule mając widoczną ochotę wychodzić. - Kiedy to grają, o której? - podpytałam jedynie. Na jego twarzy ponownie dostrzegłam wymowny grymas.
- Za trzy minuty, nie zdążymy. - wyjaśnił aż nazbyt pospiesznie, przewijając stronę internetową kina dalej. Z mojego gardła, wydobyło się jedynie ciche prychnięcie. - Za to, jeśli się pospieszymy, to zdążymy na ostatni dzisiejszego dnia seans. - podsumował jakże ogólnie, podnosząc się wraz ze mną z ziemi.
- A jaki film? - burknęłam pod nosem, idąc w ślad za chłopakiem, w kierunku przedpokoju.
- To będzie... Niespodzianka. - zaśmiał się cicho, podając mi płaszcz.
Od budynku do którego zmierzaliśmy, na całe szczęście, dzielił nas zaledwie kilometr. Droga minęła nam na swobodnej rozmowie, toczonej na przeróżne tematy. W placówce, przed seansem, zamówiliśmy duży popcorn oraz dwa napoje. Jako, że do rozpoczęcia, od naszego przyjścia nie było zbyt wiele czasu, po krótkim wyczekiwaniu w kolejce, byliśmy już na sali. Chodź zamówione mieliśmy dwa miejsca, na samej górze, gdy tylko seans się rozpoczął, znalazłam się na kolanach chłopaka. Ignorując wszelakie pytania z jego strony, pozostałam tak przez resztę seansu, który... Nie spodziewałam się, że będzie AŻ tak... Ehm. Wyrazisty? Nigdy nie miałam styczności z podobnym melodramatem. Ukryć nie mogę faktu, iż pierwsze, przynajmniej dwadzieścia minut filmu, oglądałam z wyraźnym znudzeniem, tak późniejsze akty, akcje, sceny, czy jakkolwiek mogę to grzecznie nazwać, praktycznie same otwierały mi szerzej oczy. Chyba nigdy nie wymażę sobie tych widoków z pamięci... Aż przez nie, zaczęłam niemiło wspominać moje zachowanie, po zjedzeniu tamtych pałeczek mięsnych.
- To było, bardzo, bardzo, B A R D Z O chore. - podkreśliłam jednoznacznie, gdy byliśmy już w domu. Przez drogę powrotną, ignorowałam wszelakie wypowiedzi Shin'a, oszołomiona po wyjściu z sali. Nie czekając na komentarz ze strony wyższego, wparowałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, by następnie wpuścić do pomieszczenia ciemnowłosego. Nie mieliśmy czasu na nawet przelotne pogawędki, ze względu na dosyć późną godzinę. W końcu, pianista musi być jutro w pełni sił, co zdecydowanie nie idzie w parze z niewyspaniem. Wyczekując pojawienia się chłopaka w pomieszczeniu, leżałam spokojnie, wtulona w mięciutką poduszeczkę. Chodź miałam ogromną ochotę zasnąć, w ciszy, wyczekiwałam pojawienia się Shin'a w pomieszczeniu. Przewracałam się z boku na bok, w momentach, które dosłownie ciągnęły mnie do snu. Jakoś muszę wytrzymać...
- Co tak długo, ex-kundelku... - mruknęłam pod nosem, przyglądając się ze zmrużonymi powiekami, wkraczającej do pokoju osobie. - Ja na ciebie specjalnie czekam, a ty kij wie co, wyprawiasz pod prysznicem. - dodałam, odwracając się do niego plecami.
- Przepraszam, milady. Przed jutrzejszymi zawodami, musiałem zadbać o nawet te najdrobniejsze rzeczy. - odparł z uśmiechem, kładąc się tuż obok mnie. Ziewnęłam cicho, zaciskając palce na cieplutkiej pościeli.
- Musisz mi kupić króliczka, takiego dużego i pluszowego... - szepnęłam, gdy tylko wyczułam jego rękę na swej osobie. - Albo najlepiej kotka, wtedy, nie będę musiała maltretować tylko ciebie. - dodałam, delikatnie unosząc kąciki swych ust.
- Nie wystarczam ci? Czy może celowo szukasz dla mnie konkurencji? - podpytał równie cicho, przytulając mnie przy tym bardziej do siebie.
- Po kilku dniach, mojego nieustannego miziania byś odpadł. - zaśmiałam się, wzdychając przy tym.
- Zniósłbym wszystko, byle byś była zadowolona. - odpowiedział mi, choć jego słowa dotarły do mnie jak przez mgłę. Za bardzo usypia mnie to przyjemne ciepło...

19:30
Podniosłam powoli głowę, gdy tylko zbudziły mnie odgłosy dochodzące najprawdopodobniej z kuchni. Od razu do mych nozdrzy wpadła smakowita woń, przypiekanych grzanek. Z delikatnym uśmiechem, przetarłam powieki, by po chwili wydostać się spod cieplutkiej kołderki. Powolnym krokiem, przeszłam do pomieszczenia, które samo wołało mnie do siebie, swą wonią. Wychyliłam się delikatnie zza progu, rzucając swoje nieco przyćmione spojrzenie ciemnowłosemu. Ten, dostrzegając moją osobę, niemalże od razu się uśmiechnął.
- Jak się spało? - zapytał na wstępie, zapewne widząc po mnie delikatne zaspanie.
- Yhm... Całkiem dobrze. - ziewnęłam, przysiadając przy nakrytym stoliczku. - Która jest godzina? - z kolei w tym momencie, to ja zadałam pytanie.
- Dochodzi dwunasta. - odpowiedział niemalże od razu, nalewając do kubka herbatki z prawie pełnego dzbanka. Niemalże spadłam z krzesła, gdy doszły do mnie jego słowa.
- Aż tyle spałam?! - westchnęłam ciężko, odbierając od chłopaka kubek z ciepłą cieczą. Z ust Shin'a wydobył się jedynie cichy śmiech.
Już po pięciu minutach, mogłam delektować się przepysznymi, chrupiącymi kanapeczkami. Sama do końca nie wiem ile ich zjadłam, lecz doprawdy, nie mogłam się powstrzymać. Po skończonym posiłku, pomogłam posprzątać, zmywając po nas naczynia. Ze wszystkim, uporaliśmy się całkiem sprawnie, co pozwoliło nam poświęcić samym sobie trochę czasu. Niestety. Tego również nie było zbyt wiele, głównie ze względu na obowiązek zebrania się w jakieś ładne ciuszki. Tak oto, właśnie traciłam czas. Podczas, gdy Shin już miał prawie cały komplet, ja, ślęczałam nad kilkoma sukienkami, sama do końca nie wiedząc którą powinnam założyć na tak ważną okazję... Choć nie mogłam nazbyt przesadzić, pójście w czymkolwiek również nie wchodziło w grę. Bezradnie padłam na ziemię, z dotychczasowej pozycji siedzącej. Do góry nogami przyglądałam się ex-pieskowi, który popatrzył na mnie z delikatnym uśmiechem.
- Nie wiem co ubrać... - powiedziałam cicho, widocznie niezadowolona ze swej nieudolności. Chłopak zbliżył się trochę zarówno do mnie, jak i do walizki. Z przepełnionej kreacjami walizki "wylosował" jedną z krótszych sukienek. Nie da się ukryć, że przednia część, swą długością przypominała zazwyczaj noszoną przeze mnie spódniczkę.
- Ubierzesz to, dla mnie? - podpytał, przy tym przykucając tuż obok. Przeskanowałam ponownie wzrokiem ubranie.
- Dla ciebie, tak... - odwróciłam z lekka wzrok, czując, że delikatnie się rumienię. Odebrałam od niego sukienkę, by po wybraniu kompletu bielizny, pończochy oraz dodatków, przejść do łazienki. Choć on, zapewne swobodnie przebrałby się przy mnie, ja, jakoś... Chyba jeszcze nie byłam w stanie...
Po kilkunastu minutach, ubrana w purpurową sukienkę, przeglądałam się przed lustrem. Choć ów ubranie oryginalnie nie posiadało nawet ramiączek, swego czasu udało mi się odnaleźć idealnie pasujące do kreacji rękawy, nieco rozszerzane przy nadgarstkach. We włosy, wplotłam całkiem dużą, podobną kolorem kokardę, z ozdobnym, czarnym króliczkiem przy jej związaniu. Całość, tak naprawdę wykańczały jedynie długie, aż do połowy ud pończochy. Z prawie niewidocznym uśmiechem, przeszłam do sypialni, w której prawie stał prawie gotowy Shin.
- Jak wyglądam? - zapytałam, przyglądając się jego osobie z widocznymi iskierkami w oczach.
- Zniewalająco, jak zwykle, bogini. - odpowiedział z uśmiechem, powoli zbliżając się do mojej osoby. Ponownie moją twarz spowiło delikatnie zaczerwienienie. Ugh, denerwujące... - A czy twój kundelek, dobrze się ubrał? - podpytał również. Przeskanowałam go od góry, do dołu wzrokiem.
- Mój piesek, musi wyglądać najlepiej ze wszystkich. - uśmiechnęłam się, poprawiając kołnierzyk jego koszuli. - Spraw, bym była dumna z ciebie! - podsumowałam, po chwili biorąc go sobie pod ramię.
Na miejsce, dojechaliśmy zamówioną wcześniej taksówką. Slogany reklamujące wydarzenie oraz przepięknie ozdobiony przy wejściu budynek, same mówiły za siebie. W końcu, Las Vegas... Więc czemu by nie na bogato? Skoro coś takiego działo się tutaj, jak mogą wyglądać zawody krajowe... Wadą takich miejsc, zdecydowanie jest nadmiar obcych osób. Nienawidzę osób, które śledzą mnie swym parszywym spojrzeniem, ugh. Uciążliwe. Wzdychając cicho, uniosłam spojrzenie na towarzyszącego mi pianistę, który pełnym oniemienia wzrokiem śledził wszystko wokół. Zdawał się być nazbyt zamyślony.
- Shin, masz się nie stresować! - powiedziałam z nutką troski w głosie, przy tym zaciskając mocniej swą rękę, na tej, wyższej osoby. Zwrócił od razu swe spojrzenie na mnie.
- Spokojnie, jestem spokojny... - zapewnił, otwierając przed nami szklane drzwi, za którymi... Było jeszcze więcej ludzi. Przeklęłam pod nosem, chcąc dosłownie schować się pod marynarką ciemnowłosego. Ten, jakby zaskoczony, przechylił pytająco głowę. - Ty chyba bardziej się stresujesz ode mnie... - odparł z uśmiechem, delikatnie wplatając swe palce, między me włosy przy czubku głowy. Westchnęłam cicho, przechodząc wraz z nim ku wyraźnie oznaczonemu, przejściu dla występujących. Tuż przy wejściu, stał całkiem dobrze zbudowany facet, z listą w ręce. Gdy staliśmy zaledwie parę metrów od niego, ten momentalnie zmierzył nas swym mordującym spojrzeniem. "Kolejny zjeb..." - warknęłam w myślach, posyłając mu podobny wzrok.
- Shin Violin... - powiedział pod nosem, zapewne rozpoznając mojego ex-pieska. - Wchodzisz, lecz twoja kobieta musi zostać. - odparł po chwili, patrząc na mnie.
- Hej, hej! Może zacznijmy od tego, że w pierwszej kolejności to ON jest MÓJ. - podkreśliłam trochę bezsensownie. - Po drugie, jeśli zaraz mnie tam nie wpuścisz, to przyrze- - przeszkodziło mi w tym momencie, delikatne przyłożenie do mych ust palca. Uniosłam swe wzburzone spojrzenie na Shin'a, który najwidoczniej nie miał ochoty robić żadnego rabanu... Czy ja mu przynoszę wstyd? Wymruczałam jedynie pod nosem parę przekleństw w kierunku ochroniarza, wzrok mając wlepiony w podłogę.
- Będziesz na widowni, w pierwszym rzędzie... Dla mnie? - nachyli się, jednocześnie kierując krótkie pytanie w mą stronę, na które i tak podświadomie, zapewne znał odpowiedź.
- Głupku, oczywiście, że będę! - fuknęłam pod nosem, krzyżując niezadowolona ręce. - Masz wypaść najlepiej, rozumiesz? - wbiłam w niego, swe przepełnione powagą spojrzenie. - Wtedy, dostaniesz odpowiednią nagrodę.

< Shin? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz