środa, 21 marca 2018

Od Jo do Harry'ego

Opornie zdjęłam z siebie uniform, oddychając z ulgą, kiedy przepocony materiał odczepił się od rozgrzanego ciała. Wrzuciłam niedbale ubiór do torby, w następnej kolejności ubierając się w białą sukienkę i czarne wełniane zakolanówki. Ostatecznie na czuja zawiązałam klasyczne trampki, ziewając szeroko. Nie przypuszczałem, że zmiana w pracy, aż tak bardzo się przedłuży. Porwałam w pośpiechu kurtkę, ruszając ku wyjściu dla personelu.
Wieczory w Las Vegas zdecydowanie kontrastowały z ciepłymi porankami, nie zdziwiłam się zbytnio, kiedy uderzył we mnie nieprzyjemny podmuch zimnego powietrza, więc ciaśniej opatuliłam się ramoneską i tak niedającą satysfakcjonującego ciepła. Poczułam na ramionach gęsią skórkę, toteż przyspieszyłam kroku lawirując między różnorodnymi twarzami. Istna mieszanka kulturowa, a jednak wszystkich sprowadzał ten sam cel — chęć wzbogacenia się. I Miasto Grzechu potrafiło im to zapewnić, ale równie dobrze mogli wylądować na samym dnie. Tu liczyły się nie tylko pieniądze, ale i umiejętności.
Byłam zmęczona, głodna i zziębnięta, mimo to, złożony z neonowych liter, kusząca migający szyld "La Vie" sprawił, że przystanęłam na chwilę, aby móc lepiej mu się przypatrzyć. Najlepsze kasyno w całym mieście prezentowało się okazale, a ludzie masowo napływali do środka. Jakby nie patrzeć noc była jeszcze młoda, a kieszenie pełne pieniędzy. Ocknęłam się z zadumy, ruszyłam dalej przed siebie.
Przycisnęłam do swojego boku torbę, gdy przechodziłam przez ludzi zbitych w grupkę. Wolałam wobec każdego zachować ostrożność niż stracić w krótkiej chwili portfel. Nigdy nie wiadomo z kim się miało do czynienia, bowiem kręciło się tu mnóstwo złodziei. Gdy udało mi się przejść bezpiecznie obok podejrzliwych typków, uspokoiłam się.
Moją uwagę zwrócił młody mężczyzna.
Nie tylko wyróżniał się strojem, ale także i niespotykaną twarzą. Stał nonszalancko oparty o mieszkalny budynek i z uwagą rozglądał się po tłumie. Zwrócił uwagę na głośną, ewidentnie mocno podchmieloną kobietę. Nie wzbudzała zainteresowania innych ludzi, widok osoby w takim stanie spokojnie można było zaliczyć do rzeczy normalnych. Odczekał chwilę, ruszając w jej kierunku. Przechodząc obok niej, sprawnie zanurkował ręką w jej otwartej torebce i wydostał z niej portfel. Schował go do wewnętrznej kieszeni okrycia.
Zorientował się, że uważnie go obserwowałam, w momencie, kiedy nawiązał ze mną kontakt wzrokowy.

< Harry? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz